Reklama
WIG82 546,42+1,21%
WIG202 431,62+1,54%
EUR / PLN4,32+0,07%
USD / PLN4,00+0,33%
CHF / PLN4,42+0,32%
GBP / PLN5,05+0,27%
EUR / USD1,08-0,26%
DAX18 500,16+0,12%
FT-SE7 954,55+0,28%
CAC 408 247,49+0,52%
DJI39 760,08+1,22%
S&P 5005 248,49+0,86%
ROPA BRENT85,90+0,23%
ROPA WTI81,95+0,28%
ZŁOTO2 200,67+0,41%
SREBRO24,52-0,20%

Masz ciekawy temat? Napisz do nas

twitter
youtube
facebook
instagram
linkedin
Reklama
Reklama

jak covid wpływa na rynki

Komentarz pisany w czwartek 25.11 wieczorem okazał się być już w piątek rano tekstem, który można było wyrzucić do kosza. Czekaliśmy na wyniki początku świątecznego sezonu sprzedaży detalicznej w USA (sprzedaż spadła o 28% r/r – Amerykanie kupują w sieci bojąc się wirusa), a tymczasem w świat finansów uderzyła znowu pandemia.

Od rana nurkowały indeksy azjatyckie, a potem rozpoczęła się przecena na innych rynkach. Podsumowując: w Europie indeksy straciły po ponad cztery procent (w Polsce ponad trzy), a w USA podczas świątecznej sesji (połowa normalnej) spadły o ponad dwa procent.

Nie silę się nawet na podawanie dokładnych wartości, bo nie ma to specjalnie wiele sensu. Można tylko wspomnieć, że kapitały uciekały do bezpiecznej przystani – zamykano pozycje dosłownie na wszystkim. Jedynie cena złota ocalała, chociaż też wzrost był mikroskopijny. Przy okazji można wspomnieć, że bitcoin, też zanurkował i stracił ponad osiem procent. Tak upadł mit mówiący o czymś co może zastąpić złoto jako bezpieczną przystań.

Na rynku surowcowym cena ropy WTI straciła ponad dwanaście procent (inflacja może być mniejsza), a miedzi ponad trzy procent. Ucieczka do bezpiecznej przystani podniosła znacznie ceny obligacji, dzięki czemu mocno spadła rentowność obligacji w USA (o blisko 10%). Klasyczna bezpieczna przystań, czyli dolar też mocno dostał w skórę, bo zaczęto mówić, że Fed zmieni swoją politykę na ultra-liberalną. Przy okazji bardzo ucierpiał złoty w stosunku do euro, a przede wszystkim do franka (frank zawsze jest bezpieczną przystanią).

No dobrze, to był stan na piątek 26.11. Powód?

Reklama

Oczywiście nowy wirus odkryty w Afryce. Nazywany jest przez WHO „Omicron”. WHO określa go mianem wirusa "bardzo niepokojącego". Pierwsze komentarze mówiły o tym, że SARS COV2 zmutował do tej właśnie postaci, która nie tylko jest bardzo zaraźliwa, ale i potencjalnie może nie poddawać się obecnie stosownym szczepionkom.

Już po tym piątku zaczęto łagodzić opinie. Wielu wirusologów mówiło, że najpewniej obecne szczepionki będą znacznie łagodziły objawy, ale zaraz dodawali, że potrzebne są 2-3 tygodnie badań, żeby ocenić jego możliwe efekty. A czego rynki finansowe nie lubią? Oczywiście niepewności. Perspektywa kolejnych lockdownów (wiele krajów zabroniło lotów z krajów z południa Afryki) musiała zrodzić niepokój, a jeśli pojawił się on wtedy, kiedy nastroje były doskonale, a indeksy biły rekordy, to reakcja mogła być tylko jedna – gotówka jest królową.

Poweekendowe uspokojenie

Oczywiste też było podczas weekendu to, że w poniedziałek zobaczymy odbicie na rynkach. Uspakajające opinie wirusologów, w połączeniu z zapewnieniami Moderny i BioNTech, które twierdzą, że w ciągu 100 dni są w stanie wyprodukować nową szczepionkę na omikrona doprowadziły do ruchów cen, kursów i indeksów w przeciwnym do piątku kierunku.

Inwestorzy (ci mądrzejsi) jednak przecież wiedzieli, że jeśli zaraźliwość omikrona jest X razy większa niż delty, a czas na wyprodukowanie nowej szczepionki zdecydowanie nie jest porównywalny z czasem jej produkcji, dystrybucji i w końcu szczepień, to dużo może się jeszcze wydarzyć podczas kolejnych tygodni. Poza tym inwestorzy mogli (i słusznie) dojść do wniosku, że jeśli cała populacja globu wyszczepiona jest tylko w 40+%, a w Afryce około 7,5% to wirus może zmutować w coś, co jeszcze nie raz i nie dwa napędzi rynkom strachu.

Reklama

Nie mogło więc dziwić to, że po odruchu kolanowym, czyli odbiciu, cena ropy zaczęła zmniejszać skalę zwyżki (mimo tego, że OPEC+ odgraża się zmniejszeniem wydobycia). Indeksy na europejskich giełdach odrabiały jedynie ¼ piątkowego spadku (a zakończyły sesję mini zwyżką), rosła (nieprzesadnie) rentowność obligacji i umacniał się dolar. Wszystko to sygnalizowało, że świat jest nieco spokojniejszy, ale nie uspokojony.

Oczywiście (tak, oczywiście) inaczej zachowali się amerykańscy inwestorzy przyzwyczajeni od lat do tego, że należy kupować spadki. Poza tym optymizm amerykańskich inwestorów (ja bym najchętniej określił to nieco inaczej…) jest wręcz legendarny. Indeksy szybko rosły, a liderem znowu były spółki z NASDAQ. W końcu, jeśli na początku pandemii to te spółki najbardziej zyskiwały, to dlaczego teraz miałoby być inaczej.

W połowie sesji pojawił się też prezydent Joe Biden z dr Anthonym Fauci

– prezydent zapewniał, że jest w stanie wraz z koncernami farmaceutycznymi zrobić wszystko, żeby unieszkodliwić wirusa. Powiedział też, że ten wirus powinien być powodem troski, a nie paniki. To wszystko doprowadziło do paniki. Paniki kupna. Zanosiło się na to, że indeksy odrobią całe spadki z piątku. Tak dobrze nie było, ale odrobiły sporo – S&P 500 zyskał 1,32%, a NASDAQ 1,88%.

 

Czytaj więcej

Czytaj więcej