Reklama
WIG82 745,58+1,45%
WIG202 436,05+1,72%
EUR / PLN4,29-0,29%
USD / PLN3,98-0,30%
CHF / PLN4,41-0,31%
GBP / PLN5,03-0,17%
EUR / USD1,08+0,02%
DAX18 492,49+0,08%
FT-SE7 952,60+0,26%
CAC 408 205,81+0,01%
DJI39 807,37+0,12%
S&P 5005 254,35+0,11%
ROPA BRENT87,07+1,60%
ROPA WTI82,70+1,20%
ZŁOTO2 234,24+0,06%
SREBRO25,03+1,87%

Masz ciekawy temat? Napisz do nas

twitter
youtube
facebook
instagram
linkedin
Reklama
Reklama

Inwestowanie w kryzysie

„Inwestuj, kiedy inni się boją i bój się, kiedy inni inwestują”. Większość z nas słyszała tę sztandarową myśl, która przyświeca strategii inwestycyjnej Warrena Buffeta. Czy zatem czas kryzysu, gdy na parkiecie Wall Street „leje się krew”, a brokerzy z niedowierzaniem spoglądają na czerwony strumień notowań, którym broczą najważniejsze światowe indeksy, jest najlepszą okazją do inwestowania? Czy może jednak fakt, że Wyrocznia z Omaha na przekór wszystkim „siedzi na gotówce” świadczy o czymś zupełnie innym? Spróbujmy odpowiedzieć na to pytanie sięgając do historii. Na pierwszy ogień idą kryzysy giełdowe wywołane epidemiami. Od ogółu do szczegółu.

Wirusowe zapalenie giełd

Okazuje się, że światowe giełdy mają spore doświadczenie w radzeniu sobie z paniką powstałą wskutek wybuchu epidemii. Jak na epidemiologiczne rewelacje reagowały rynki? Czy stwarzały okazje do inwestowania? Wystarczy przenalizować dane na poniższym wykresie, trafnie obrazującym wpływ poszczególnych epidemii (większych i mniejszych) na zachowanie MSCI World Index.

Wykres 1

Wykres 1

Dla przypomnienia, MSCI World jest globalnym indeksem akcji, który agreguje notowania akcji 1644 dużych i średnich spółek na wszystkich 23 rozwiniętych rynkach. Szczegółowa alokacja indeksu (na wrzesień 2019) poniżej.

Reklama

Wykres 2
https://www.msci.com/developed-markets

Okazuje się, że akcje spółek w obliczu epidemii np. SARS, Ebola, Świńskiej czy ptasiej grypy zachowywały się znacznie spokojniej, niż rozemocjonowani dziennikarze z przejęciem relacjonujący doniesienia o kolejnych zakażonych. A jak zachował się świat obliczu konkretnych epidemii?

Zagłada z powietrza

Ku uciesze niektórych nadgorliwych dziennikarzy (i przedstawicieli niektórych apokaliptycznych sekt), w 2005 roku na świat miała spaść z niebios zagłada w postaci śmiercionośnego wirusa ptasiej grypy. Okazało się, że na zagładę świata musimy jeszcze trochę poczekać, a jedyne co spadło na nas w Polsce z nieba, to kilka zakażonych ptaków. Epidemia, na szczęście dla naszego kraju, ograniczyła swój zasięg de facto do Indonezji i Wietnamu. Wkrótce została opanowana, liczba zachorowań i ofiar ograniczona, a giełdy po krótkotrwałej zadyszce szybko wróciły do osiągania kolejnych szczytów, co dobrze pokazuje poniższy wykres.

Wykres 3
https://www.schwab.com/resource-center/insights/content/will-virus-outbreak-lead-to-market-breakdown

Nieszczęścia chodzą parami

Okazuje się, że to popularne powiedzenie ma swoje zastosowanie również w gospodarce. W 2019 roku samym sercu kryzysu Subprime Stany Zjednoczone i cały świat musiały się zmierzyć z epidemią kolejnej grypy, tym razem świńskiej. Mimo iż spowodowała śmierć znacznie większej liczby osób niż ptasia grypa (14 286 VS 455), jej wpływ na giełdy był niewielki. W porównaniu ze efektem, jaki na rynki w tym czasie miał bałagan spowodowany kredytami Subprime, świńska grypa przeszła na nich bez echa.

Reklama

Wykres 4
https://www.schwab.com/resource-center/insights/content/will-virus-outbreak-lead-to-market-breakdown

Wpływ historycznych epidemii na rynki rozwinięte - wnioski

Powyższe przykłady można mnożyć, jednak za podsumowanie niech wystarczy poniższe zestawienie wykresów ukazujących, jak zachowywał się MSCI World 1,3 i 6 miesięcy po wybuchu najważniejszych epidemii XXI w. Rynki odnotowywały krótkotrwałe, niewielkie spadki spowodowane emocjonalną reakcją inwestorów, po czym odrabiały straty osiągając kolejne maksima. Warto jednak zauważyć, że dotychczas mieliśmy do czynienia z epidemiami o zasięgu lokalnym, które nie przerodziły się w kryzys gospodarczy o zasięgu światowym. Niemniej jednak stwarzały możliwość zarobienia tej osobie, która potrafiła wyczuć i wykorzystać chwilową niepewność na rynkach. Jednak musiała działać szybko, gdyż odbicie (nawet V-kształtne, w przypadku epidemii Zika i Ebola) pojawiało się niedługo po krótkotrwałym dołku. Jak na informacje o epidemiach zareagowały najlepiej znane nam indeksy, tj. rodzimy WIG20 oraz S&P 500?

Wykres 5
https://www.wsj.com/articles/coronavirus-tests-markets-faith-in-global-economy-11580207450

Polska i USA ramię w ramię przeciw epidemiom

Wykres 6

Wykres 6
Zacznijmy od Polski.WIG20 niemal nie zauważył epidemii SARS w 2003 roku czy świńskiej grypy w 2009r. Jesteśmy stosunkowo niewielkim rynkiem na tle świata, który (aż do teraz) omijały większe epidemie, w związku z tym wzrosty czy spadki na Książęcej 4 raczej należy traktować jako echo wydarzeń gospodarczych o charakterze globalnym, W końcu, gdy „Ameryka kicha, cały świat dostaje kataru”. Jak zatem zachowywał się S&P 500?

Wykres 7

Wykres 7

Reklama

S&P zachowywał się w obliczu epidemii niemal identycznie jak notowania spółek 23 rozwiniętych rynków, czyli … niemal ich nie zauważał. Konkretne liczby i reakcja na konkretne epidemie? Proszę bardzo.

S&P 500 VS epidemie

Według danych Dow Jones Market Data, S&P 500 odnotował wzrost o 14,59% po pierwszym wystąpieniu SARS w 2002-03, w oparciu o wyniki indeksu na koniec miesiąca w kwietniu 2003 r. Po 12 miesiącach, wzrost ten wynosił już 20,76%. Warto wspomnieć, że SARS w 2003r. spowodował, zachorowanie około 8 100 osób, przy czym śmierć poniosło 774, zgodnie z danymi WHO, co w obliczu dzisiejszych standardów, które narzucił COVID-19, można uznać ledwo dostrzegalną epidemię. Warto również wspomnieć, że spadki w latach 2002-2003 były efektem nie tyle epidemii SARS, ile echem kryzysu w branży Dotcomów oraz niepewnością spowodowaną wojną z terroryzmem i konfliktem w Iraku.
Podobnie wyglądała sytuacja w obliczu epidemii tzw. ptasiej grypy. S&P 500 wzrósł o 11,66% w około sześć miesięcy po pierwszych doniesieniach o wirusie z 2006 r. - szybko przemieszczającym się patogenie znanym również jako H5N1. Rynek zyskał 18,36% w okresie 12 miesięcy i niedługo miał się zmierzyć ze znacznie większym wyzwaniem. Poniższa tabela ukazuje, jak wyglądały notowania S&P 500 po 6-ciu i 12-tu miesiącach od dat wybuchu historycznych epidemii.

Tabela 1
https://www.marketwatch.com/story/heres-how-the-stock-market-has-performed-during-past-viral-outbreaks-as-chinas-coronavirus-spreads-2020-01-22

Wpływ historycznych epidemii na S&P 500 i WIG 20 - wnioski

Wnioski płynące z powyższej analizy pokrywają się z tymi odnoszącymi się do indeksu MSCI World – giełdy w ograniczonym stopniu reagowały na wybuchy epidemii, stwarzając krótkotrwałe okazje do zakupu akcji po niższej cenie z „rabatem epidemiologicznym” wywołanym krótkotrwałą paniką. W dłuższej perspektywie szybko odrabiały straty osiągając kolejne szczyty. Zdecydowanie większy wpływ na notowania akcji miały kryzysy giełdowe, które mogły przerodzić się w kryzysy gospodarcze o zasięgu ponadlokalnym powodując, drastyczne spadki cen akcji i olbrzymie straty u jednych inwestorów, a znaczne zyski u drugich. Przeanalizujmy trzy największe kryzysy giełdowe XXI wieku.

Kryzys dotcom w USA

Postęp technologiczny to nie tylko samodzielnie sprzątający odkurzacz, Netflix w 4K czy WiFi w pociągach PKP. Jak pokazuje historia, na Hi-Tech’ach można nieźle zarobić, zarówno podczas rosnącej bańki (w ciągu 5 lat (1995-2000) Nasdaq wzrósł 5 krotnie) jak również podczas jej pęknięcia, gdy spadł z poziomu 5000 pkt do 1200 pkt. Co było przyczyną kryzysu? Jak rozpoznać jego pierwsze symptomy?
Boom na spółki technologiczne, a konkretnie na dotcomy rozpoczął się w 1995r. Dla spółek komputerowych był rok przełomowy. Narodził się Windows 95, opracowano język Java oraz powstała pierwsza wersja przeglądarki internetowej Netscape. W 1995 roku liczba użytkowników Internetu na świecie wynosiła 18 milionów, lecz zaczynała drastycznie rosnąć, stwarzając nowy rynek dla powstających jak grzyby po deszczu dotcomów. Oprócz przełomu w przemyśle, szybko rosnącej bazie użytkowników Internetu oraz coraz szerszemu dostępowi do informacji, do pompowania bańki dotcomów przyczynił się niezamierzenie … FED. Stosunkowo niskie jak na tamte czasy stopy procentowe (czyli de facto koszt pieniądza) w latach 1992-1994 sprawiały, że trzymanie pieniędzy na lokacie czy w obligacjach było nieopłacalne.

 

Reklama

Wykres 8

Wykres 8
Wykres 9
Wykres 9

Inwestorzy zachęceni rosnącym PKB i hurraoptymizmem na giełdzie zaczęli szukać sposobu na pomnożenie swoich oszczędności - osiągające świetne wyniki dotcomy wydawały się świetnym wyborem. Były modne, bo bogate, a bogate, bo modne. Źródłem gotówki były często fundusze typu Venture Capital i nikt jakoś nie zwracał uwagi na to, że może dobrze by było, by spółki oprócz pozyskiwania kasy od inwestorów, zaczęły ją samodzielnie wypracowywać z działalności operacyjnej. Na przełomie tysiącleci nagle okazało się, że „król jest nagi” bańka pękła i z głośnym świstem uszło z niej powietrze w postaci 3800 pkt straty na NASDAQ w ciągu 3 lat. Niezła okazja do krótkiej sprzedaży. Nasdaq dopiero w 2015 r. odrobił straty poniesione w wyniki bańki na dotcomach.

Wykres 10

Wykres 10

Kryzys dotcom w Polsce

W naszym kraju w latach 90-tych paleta spółek internetowych poza twórcą portalu Onet, czyli Optimusem była dość uboga, a praktycznie żadna. Gospodarka Polski de facto dopiero uczyła się funkcjonowania w nowym ustroju – kapitalizmie i korzystania z nowinek technologicznych zachodu. Niemniej jednak my też mieliśmy swoją „małą bańkę” w latach 1999-2000, która była pompowana entuzjazmem docierającym z USA i wraz z amerykańskim krachem uszło z niej powietrze.

Wykres 11

Wykres 11

Wnioski.com

Reklama

Można teraz spierać się o to czy bańce na dotcomach można było zapobiec i wymądrzać się na temat skutków. Nas interesuje, jak i czy można było na niej zarobić. I jak zarobić na lubiącej się powtarzać historii. Jeśli dotcomy czegoś nas nauczyły to tego, że stale rosnące wyceny spółek z jednej branży, które nijak mają się do osiągniętych zysków (ekstremalnie wysoki P/E) ani do pozostałych danych fundamentalnych, prędzej czy później skończą się krachem. Jeśli do tego dodamy środowisko niskich stóp procentowych i boom gospodarczy, kryzys giełdowy jest niemal pewny. Można nieźle zarobić na ekspresowo rosnących akcjach bańkowego sektora, jednak trzeba się liczyć z ekstremalnym ryzykiem i trzymać rękę na pulsie, by w porę wyskoczyć z akcji bańkowego ekspresu – licząc się z wszelkimi konsekwencjami upadku. 

Kryzys Subprime

Warto sobie uświadomić, skąd wziął się ten kryzys, a jest on po części efektem bańki na dotcomach i sposobu, w jaki zareagował FED. Powiedzmy sobie najpierw jak w dużym uproszczeniu wygląda polityka monetarna banków centralnych. By pobudzić gospodarkę, bank centralny obniża poziom podstawowych stóp procentowych, co wpływa na wysokość oprocentowania kredytów i obligacji. W Polsce najważniejszą stopą procentową jest referencyjna, wpływająca na wysokość WIBOR, czyli oprocentowania, po jakim banki udzielają sobie pożyczek. By dostosować poziom rynkowych stóp procentowych do poziomu referencyjnego, bank centralny stosuje m.in. operacje otwartego rynku. Wpływ polityki monetarnej schematycznie wygląda tak: niższe stopy % - niższe oprocentowanie kredytów i obligacji – tańszy i łatwiej dostępny pieniądz – dynamiczniej rozwijająca się gospodarka. Niestety, taka polityka niesie ze sobą ryzyko wzrostu inflacji. I tak niestety często się dzieje. Banki centralne mają za zadanie m.in. utrzymanie inflacji na stabilnym, niskim poziomie, więc by jej przeciwdziałać, podnoszą poziom stóp procentowych. To z kolei podnosi koszt kredytów – podnosi koszt kapitału i prowadzi do wyhamowania inflacji oraz gospodarki. Potem bank centralny chcąc pobudzić gospodarkę obniża poziom stóp procentowych i cała zabawa zaczyna się od początku.

Z taką sytuacją mieliśmy miejsce w latach po pęknięciu bańki na dotcomach. By ograniczyć negatywne skutki kryzysu, FED zaczął obniżać stopy procentowe z 6,5% w 2000r. do 1% w 2003 roku. To spowodowało znaczne obniżenie oprocentowania lokat, obligacji, kredytów, w tym hipotecznych.

Wykres 12

Wykres 12

Inwestorzy zaczęli szukać rentowniejszej formy zarobku niż lokaty na śmiesznie mały procent. To w połączeniu ze wzrostem PKB zaczęło stopniowo pompować ceny na rynku nieruchomości. W pewnym momencie niemal każdy kto chciał kupić własne cztery ściany i potrafił się podpisać, dostawał na nie kredyt hipoteczny. Osoby te potocznie nazywano NINJA (No Income No Job No Assets) czyli ludzie bez pracy i bez żadnych dochodów. A bańka na rynku nieruchomości rosła w najlepsze.

Wykres 13

Wykres 13

Reklama

http://www.krakow.pte.pl/pliki/Rozdzial_9.pdf?fbclid=IwAR1equ6P5anBXYIPTTJTUryAshOnGkcMnVt9F-fMKy1c1F2UC2NcZ-CeEgo

W pewnym momencie banki wpadły na genialny w swojej prostocie pomysł, by zastosować sekurytyzację, czyli łączenie NINJA kredytów hipotecznych w paczki i sprzedaży obligacji, których zabezpieczeniem były powyższe kredyty. Dopóki NINJA spłacali raty wszystko było OK. problem pojawił się, gdy FED w obawie przed wzrostem inflacji zaczął podnosić poziom stóp procentowych.

Wykres 14

Wykres 14
Koszt kredytów hipotecznych zaczął rosnąć, NINJA zaczęli mieć problemy ze spłatą zobowiązań, banki zaczęły przejmować zadłużone nieruchomości, których ceny zaczęły spadać. Bańka na rynku nieruchomości pękła, obligacje zabezpieczone hipotekami NINJA okazały się niewiele warte, co w konsekwencji doprowadziło do kryzysu finansowego, a później gospodarczego. Podobnie jak w przypadku kryzysu dotcomów, mieliśmy do czynienia z niskimi stopami procentowymi, rosnącym PKB, hurraoptymizmem na giełdach i irracjonalną wyceną aktywa z jednego sektora. Czy można było na kryzysie zarobić? Uuuuuuuu yeeeeah.

John Paulson, szef funduszu inwestycyjnego Paulson & Co z Nowego Jorku, wbrew wszystkim ekspertom wieszczącym niekończący się wzrost na rynku nieruchomości obstawił załamanie na derywatach opartych na kredytach subprime. Gdy bańka pękła, zgarnął prowizję w wysokości 3 mld $. Ok, to był rekin finansjery, czy zwykły Kowalski również mógł zarobić?

S&P 500 wzrósł od dołka w 09.03.2009r. do niedawnego szczytu z 19.02.2020 niemal 5-krotnie (400%).

Reklama

Wykres 15

Wykres 15

WIG 20 dał jeszcze szybsze pole do zarobku. W okresie 17.02.2009 – 28.04.2011 wzrósł ponad dwukrotnie o 121%.

Wykres 16

Wykres 16

Łyżka dziegciu w beczce miodu

Powyższe liczby obrazujące potencjalne, możliwe do osiągnięcia zyski, mogą pobudzać wyobraźnię, niemniej jednak należy zwrócić uwagę na to, że były to wzrosty możliwe do osiągnięcia w przypadku kupna idealnie w dołku i sprzedając dokładnie na samym szczycie. Ponadto trzeba pamiętać o ryzyku związanym z inwestowaniem w trakcie kryzysu, gdy zmienność na rynku jest wyjątkowo wysoka i jedna negatywna informacja (np. o upadłości kolejnego banku, co wielokrotnie miało miejsce w USA w czasie kryzysu Subprime) może pociągnąć w dół notowania całej giełdy, a wraz z nimi stan naszego portfela inwestycyjnego.

Co dalej z kryzysem spowodowanym przez COVID -19?

O tym skąd się wziął i co spowodował nie będę pisał, gdyż „koń jaki jest, każdy widzi”.
Pytanie brzmi czy niemal 3 miesiące po „czarnym czwartku” 12 marca 2020, gdy notowania WIG 20 osiągnęły dno obecnego krachu spadając do poziomu 1305 pkt. może istnieć jeszcze potencjał do dalszych wzrostów?

Wykres 17

Wykres 17

Do odrobienia poziomu sprzed krachu w wysokości 2121 pkt. WIG 20 pozostało 15%, więc teoretycznie pozostaje jeszcze pewne techniczne pole do odrobienia strat. Podobnie sytuacja ma się w USA, co pokazuje wykres S&P 500, któremu postało ok 10% do osiągnięcia poziomu sprzed kryzysu.

Reklama

Wykres 18

Wykres 18

Warto również spojrzeć na notowania konkretnych indeksów, jak np. WIG-BANKI który szoruje po dnie od czasu epidemii, przytłoczony negatywnie wpływającymi na wyniki odsetkowe sektora obniżkami stóp procentowych. WIG-MEDIA niemal jest w połowie drogi do odrobienia koronawirusowych strat, WIG-LEKI i WIG-TELKOM niemal osiągnęły poziom sprzed kryzysu, za to WIG.GAMES i WIG-BUDOWNICTWO w pełni odrobiły straty, osiągając nowe szczyty. Rozważając swoją strategię inwestycyjną na kolejne miesiące warto wziąć pod uwagę aspekt techniczny (które spółki technicznie posiadają jeszcze potencjał do wzrostów/odrobienia strat) oraz fundamentalny – dla których spółek i sektorów obecna i nadchodząca sytuacja gospodarcza może być najbardziej sprzyjająca. Od emocjonalnego optymizmu panującego aktualnie na giełdzie warto oddzielić opinie od faktów i emocje od twardych danych fundamentalnych, które mogłyby świadczyć o tym, że giełda i gospodarka mają realne szanse na odbicie, mimo fatalnych danych ze spółek. Co do zasady, analizując historię, poniższe zjawiska makro mogą świadczyć o odradzaniu się gospodarki i tworzeniu się sprzyjającego środowiska do możliwych dalszych wzrostów na giełdzie:

  • Wzrost wskaźników aktywności gospodarczej: PMI, Consumer Confidence oraz indeksu IFO odnoszącego się do aktywności gospodarczej największego partnera handlowego Polski, czyli Niemiec.
  • Wzrost cen surowców, w szczególności ropy i miedzi (spowodowany wzrostem popytu na te surowce ze strony przemysłu co z kolei spowodowane jest prognozowanym wzrostem produkcji przemysłowej w odpowiedzi na rosnący popyt ze strony konsumentów)
  • Ograniczenie ekspansywnej polityki monetarnej (banki nie zapowiadają kolejnych obniżek stóp procentowych jako gaszenie skutków kryzysu)
  • Wygaszanie polityki luzowania ilościowego
  • Wygaszanie programów pomocowych ze strony rządów (uwaga na lata wyborcze! W trakcie okresów wyborczych rozpoczęcie, stosowanie i wygaszenie polityki pomocowej może być podyktowane względami nie tylko gospodarczymi ale przede wszystkim politycznymi)
  • Wyhamowanie wzrostu, a następnie stopniowy spadek stopy bezrobocia

Inwestowanie w kryzysie – okazja czy pułapka?

I to, i to – zależy dla kogo. Wytrawny inwestor, który „odrobił pracę domową”, stworzył odpowiednią poduszkę bezpieczeństwa, przeznaczył pieniądze na najlepszą inwestycję na świecie – edukację i wyciągnął lekcje z przeszłości, trafiając na dobry moment ma szansę na znaczny zarobek na wyprzedaży giełdowej w trakcie kryzysu. Warren Buffet powiedział z przymrużeniem oka, że w samym sercu kryzysu z 2008 roku kupując na giełdzie mocno przecenione akcje zachowywał się jak, cyt. „nadpobudliwy facet w burdelu”. Warto jednak pamiętać, że inwestować na giełdzie w kryzysie bez odpowiedniej wiedzy, strategii i rezerwy gotówki, licząc na, że jak będzie się miało „wyczucie rynku” to „jakoś się zarobi” to jak skoczyć z samolotu bez spadochronu licząc na to, że jak się będzie mocno machało rękami, to jakoś się wyląduje. Podróż życia – z kategorii tych, w których lepiej uczestniczyć w charakterze widza, niż czynnego uczestnika.

Powyższa treść jest wyłącznie wyrazem osobistych poglądów autora, została przygotowana tylko i wyłącznie w celach informacyjnych i nie stanowi „rekomendacji” w rozumieniu przepisów Rozporządzenia Ministra Finansów z dnia 19 października 2005 r. w sprawie informacji stanowiących rekomendacje dotyczące instrumentów finansowych, lub ich emitentów (Dz. U. z 2005 r. Nr 206, poz. 1715). Nie stanowi rekomendacji w rozumieniu „Rozporządzenia Delegowanego Komisji (UE) nr 2016/958 z dnia 9 marca 2016 r. uzupełniającego rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) nr 596/2014 w odniesieniu do regulacyjnych standardów technicznych dotyczących środków technicznych do celów obiektywnej prezentacji rekomendacji inwestycyjnych lub innych informacji rekomendujących lub sugerujących strategię inwestycyjną oraz ujawniania interesów partykularnych lub wskazań konfliktów interesów” lub jakiejkolwiek porady, w tym w szczególności porady inwestycyjnej w zakresie doradztwa inwestycyjnego, o którym mowa w art. 76 ustawy z dnia 29 lipca 2005 r. o obrocie instrumentami finansowymi (t.j. Dz. U. 2017, poz. 1768 z póź. zm.), dalej: „Ustawa”, porady prawnej lub podatkowej, ani też nie jest wskazaniem, iż jakakolwiek inwestycja jest odpowiednia w indywidualnej sytuacji inwestora. Autor, nie ponosi odpowiedzialności za działania lub zaniechania czytelnika lub innego inwestora podjęte na podstawie niniejszego artykułu ani za szkody poniesione w wyniku tych decyzji inwestycyjnych, skutki finansowe i niefinansowe powstałe w wyniku wykorzystania niniejszego artykułu lub zawartych w nim informacji. Inwestowanie w papiery wartościowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanego kapitału. Inwestor wykorzystuje informacje zawarte w niniejszym komentarzu na własne ryzyko i odpowiedzialność.

Czytaj więcej

Artykuły związane z Inwestowanie w kryzysie