Reklama
WIG82 528,98+1,19%
WIG202 430,83+1,50%
EUR / PLN4,31-0,15%
USD / PLN3,99-0,11%
CHF / PLN4,42+0,22%
GBP / PLN5,04+0,06%
EUR / USD1,08-0,06%
DAX18 492,18+0,08%
FT-SE7 961,25+0,37%
CAC 408 213,57+0,11%
DJI39 747,87-0,03%
S&P 5005 249,01+0,01%
ROPA BRENT86,32+0,72%
ROPA WTI82,36+0,78%
ZŁOTO2 206,99+0,70%
SREBRO24,66+0,37%

Masz ciekawy temat? Napisz do nas

twitter
youtube
facebook
instagram
linkedin
Reklama
Reklama

inflacja sierpień

W środę Główny Urząd Statystyczny podał szybki szacunek dotyczący inflacji konsumenckiej w sierpniu. Po raz kolejny wskaźnik CPI zanotował wzrost i to całkiem sporo, mimo tego że - zgodnie z prognozami prezesa NBP Adama Glapińskiego i wielu analityków - tegoroczny szczyt inflacji był już za nami i wypadł w lipcu.

 

Zobacz także: Inflacja miała hamować, ale tego nie robi. Złotówka zdrowa jak ryba (w Odrze)

 

 

Inflacja w sierpniu wcale nie spada!

Reklama

Wg szacunkowych danych Głównego Urzędu Statystycznego, wskaźnik inflacji konsumenckiej w sierpniu wyniósł 16,1% w perspektywie rocznej i 0,8% w porównaniu do poprzedniego miesiąca. Wg szacunkowych danych ceny żywności i napojów bezalkoholowych wzrosły o 17,4% w perspektywie roku i o 1,6% w porównaniu do poprzedniego miesiąca. Nośniki energii podrożały o 40,3% w porównaniu do lipca zeszłego roku i o 3,7% w ciągu miesiąca. Ceny paliw poszły w górę 23,3% rok do roku i spadły o 8,3% w porównaniu do lipca. 

Sierpniowy odczyt jest sporym negatywnym zaskoczeniem -

przez trzy ostatnie miesiące dynamika wzrostu cen w perspektywie miesięcznej spadała, a dzisiejszy odczyt przełamał ten trend. Inflacja w perspektywie rocznej w sierpniu była natomiast najwyższa od marca 1997 roku (wówczas wskaźnik CPI wyniósł 16,6% r/r). Nie ma również złudzeń w kwestii kolejnego rekordu inflacji bazowej (z wyłączeniem cen energii i żywności), która w sierpniu najprawdopodobniej zbliży się do 10% (9,8-9,9%), tym samym bijąc lipcowy rekord odczytów, kiedy to wskaźnik Core CPI wyniósł 9,3%.

 

 

Prognozy ekonomistów po raz kolejny wskazywały na to, że pierwszy raz od lutego dynamika inflacji spadnie (co wówczas akurat było efektem wprowadzenia Tarczy Antyinflacyjnej). Symbolicznie, ale jednak - rynkowy konsensus nie miał złudzeń w kwestii tego, że ceny zaczną gwałtownie spadać. Ekonomiści obstawiali bowiem odczyt na poziomie 15,4% rok do roku. Analitycy Banku Ochrony Środowiska prognozowali minimalny spadek rocznej dynamiki wzrostu cen, do 15,5%, co oznaczałoby powrót do poziomów z czerwca. Wg BOŚ na większe spadki inflacji nie ma co liczyć z powodu wysokiej dynamiki cen żywności, produktów zbożowych i kontynuację wzrostów na rynku opału. Najbardziej optymistyczni byli analitycy Credit Agricole, którzy oczekiwali sierpniowego odczytu CPI na poziomie 15,2% r/r. Ekonomiści Banku Pekao wskazywali na znaczny spadek cen paliw, który miał w ich ocenie doprowadzić do nieznacznego spadku dynamiki wzrostu cen do 15,3% w perspektywie roku. Na wybicie nowego tegorocznego szczytu inflacji liczyli jednak analitycy Polskiego Instytutu Ekonomicznego, którzy prognozowali odczyt CPI na poziomie 15,7% rok do roku. I to oni byli najbliżej sierpniowego odczytu, choć i tak dość mocno niedoszacowani skali wzrostu cen.

Zobacz także: W sierpniu inflacja nie wyjechała na wakacje. Rekordowe wzrosty cen

Reklama

 

Na spadek inflacji liczono też w lipcu - szacunkowy odczyt wskazał identyczny poziom inflacji jak w czerwcu (15,5% rok do roku), jednak ostatecznie GUS dokonał rewizji w górę o 0,1 pkt. procentowego. Finalnie inflacja w lipcu nie tylko nie spadła, ale też przebiła czerwcowy wierzchołek, osiągając nowy tegoroczny szczyt dynamiki wzrostu cen.

Warto przypomnieć, że szybki odczyt GUS ma charakter szacunkowy i nie daje wglądu w poszczególne kategorie produktów i usług. Możliwy jest również scenariusz, w którym dzisiejszy odczyt zostanie zrewidowany w górę, co miało miejsce chociażby w poprzednim miesiącu, kiedy ostateczny wskaźnik wzrostu cen dóbr i usług konsumenckich wyniósł 15,6%, po rewizji ze wstępnych 15,5%, choć możliwy jest także scenariusz rewizji ostatecznych danych w dół. Tak stało się w przypadku danych za czerwiec - szybki odczyt wskazywał na 15,6% inflacji r/r, natomiast kompletne dane zrewidowały odczyt o 0,1 pkt. proc., do 15,5%. Na ostateczne dane za mijający miesiąc, będziemy musieli poczekać jeszcze dwa tygodnie: do czwartku 15 września.

 

 

Zapomnij o zakończeniu cyklu podwyżek stóp

Reklama

Sierpniowy odczyt inflacji konsumenckiej powinien zadziałać otrzeźwiająco na Radę Polityki Pieniężnej i stojącego na jej czele Adama Glapińskiego. Prezes NBP bowiem już w połowie lipca w słynnym nagraniu na sopockim molo „nieoficjalnie” zapowiedział koniec cyklu podwyżek stóp procentowych we wrześniu, kiedy to RPP podniesie oprocentowanie NBP o kolejne 25 punktów bazowych. To oznaczałoby wzrost stopy referencyjnej do 6,75% i to mimo tego, że już wtedy analitycy oczekiwali raczej podwyżki we wrześniu o 50 punktów bazowych. Nieoficjalne deklaracje Glapińskiego, który zaczepiony podczas spaceru z żoną powiedział więcej niż na ostatnich konferencjach po posiedzeniach Rady Polityki Pieniężnej, najprawdopodobniej będą musiały jednak ulec zmianie. Prezes NBP od miesięcy zapewnia, że stopy procentowe będą podnoszone tak długo, jak długo dynamika wzrostu cen nie przestanie hamować. Sierpniowa inflacja, wbrew oczekiwaniom, nie tylko nie wyhamowała, ale dość mocno wzrosła. A to wszystko mimo ponad ośmioprocentowego spadku cen paliw w porównaniu do lipca. Tak wysoki odczyt wynika przede wszystkim z rekordowo wysokich cen opału i stale rosnących cen żywności i napojów bezalkoholowych (17,4% w perspektywie roku i 1,6% w porównaniu do poprzedniego miesiąca).

Zobacz także: Prezes NBP Profesor Adam Glapiński dla Rzeczpospolitej: Wzrost inflacji jest zjawiskiem globalnym

 

 

Sierpniowy odczyt inflacji jest więc niepokojącym sygnałem dla konsumentów, czyli nas wszystkich, ale również dla kredytobiorców. Scenariusz, w którym cykl podwyżek stóp procentowych zakończy się we wrześniu i to po wzroście oprocentowania o kolejne 25 punktów bazowych jest już w zasadzie nierealny. Szczególnie, że polski złoty jest obecnie wyjątkowo słaby - nawet mimo odreagowania w ostatnich dniach kurs USD/PLN przekracza 4,72, a jeszcze w zeszłym tygodniu polski złoty był o 10 groszy słabszy w stosunku do dolara. Brak zdecydowanej reakcji RPP na wrześniowym posiedzeniu, w obliczu niesłabnącej presji inflacyjnej, byłby kolejnym bodźcem osłabiającym polską walutę, co dawałoby pole do powrotu na co najmniej na tegoroczne maksima kursu USD/PLN z połowy lipca (niemal 4,85).

Reklama

Szczególnie, że bank centralny nie musi martwić się o załamanie na rynku pracy, spowodowane rosnącym kosztem pieniądza. Stopa bezrobocia w lipcu wyniosła rekordowo niskie 4,9%, utrzymując wynik z czerwca, co jest najniższym poziomem od trzech dekad. Wzrost zatrudnienia w lipcu był wyższy od oczekiwań (2,3% w ujęciu rocznym), warto również wspomnieć, że w zeszłym miesiącu po raz pierwszy w historii liczba etatów w Polsce przekroczyła symboliczny poziom 6,5 mln.

Krótko mówiąc - rynek pracy jest w dobrej kondycji, co daje RPP pole do kolejnych podwyżek stóp procentowych. To czym Narodowy Bank Polski musi już jednak się martwić jest dynamika wzrostu gospodarczego - w drugim kwartale wzrost PKB rok do roku z uwzględnieniem inflacji wyniósł wprawdzie 5,5%, natomiast w porównaniu do poprzedniego kwartału spadek PKB w stosunku do 1 kwartału 2022 roku wyniósł aż 2,3%. To trzeci najgorszy odczyt kwartał do kwartału w historii danych publikowanych przez GUS i pierwszy kwartalny spadek od covidowego drugiego kwartału 2020 roku. Są to dane znacznie gorsze od oczekiwań, co nie pozostawia złudzeń, że w trzecim kwartale tego roku nasza gospodarka wejdzie w stan technicznej recesji (rozumianej jako kwartalny spadek PKB w co najmniej dwóch odczytach z rzędu). I to właśnie obawa o kondycję polskiej gospodarki może hamować skalę dalszego zacieśniania polityki monetarnej przez Radę Polityki Pieniężnej. Nie da się jednak ukryć, że trochę zbyt optymistycznie i przedwcześnie NBP zakomunikował „początek końca” cyklu podwyżek stóp procentowych. Najbliższe posiedzenie RPP odbędzie się już w przyszłym tygodniu - w środę 7 września.

 

 

Inflacja producentów jedynym, ale bardzo słabym światełkiem w tunelu

Sierpniowy odczyt inflacji konsumenckiej po raz kolejny pokazał, że zapewnienia rządu i prezesa NBP o „inflacji w odwrocie” należy traktować ze sporym dystansem. W tej chwili tak naprawdę jedynym sygnałem spadającej presji inflacyjnej był lipcowy odczyt inflacji producentów (PPI). W zeszłym miesiącu wyniosła ona 24,9% w ujęciu rocznym, w porównaniu do 25,6% rok do roku w czerwcu. Był to nie tylko odczyt poniżej oczekiwań (25,3%), ale również pierwszy spadek dynamiki wzrostu wskaźnika PPI od 21 miesięcy. Biorąc jednak pod uwagę sytuację na rynku surowców energetycznych, w tym wciąż rosnące ceny gazu ziemnego w sierpniu, może okazać się że odczyt PPI za sierpień nie utrzyma słabnącej dynamiki. Inflację producentów traktuje się poniekąd jako swego rodzaju wskaźnik wyprzedzający dla inflacji konsumenckiej – gdy ta pierwsza spada i jej poziom staje się niższy niż samego wskaźnika CPI, to jest to sygnał słabnącej presji inflacyjnej dla konsumentów. Na razie jednak trudno liczyć na gwałtowne spadki kosztów produkcji.

Reklama

Warto przypomnieć, że najnowsza projekcja NBP z połowy lipca zakłada, że inflacja konsumencka (wskaźnik CPI) w całym 2022 roku wyniesie aż 14,2 proc. r/r. Co gorsza, w 2023 roku wskaźnik CPI ma spaść do 12,3 proc. r/r, co jest jasnym sygnałem tego, że NBP nie widzi szans na szybki spadek dynamiki wzrostu cen w gospodarce i daje do zrozumienia, że w przyszłym roku również musimy przygotować się na comiesięczne dwucyfrowe odczyty inflacji. Presja inflacyjna ma odpuścić dopiero w 2024 roku, kiedy średnioroczna wartość wskaźnika CPI wg NBP osiągnie poziom 4,1 proc. w porównaniu do poprzedniego roku.

Zobacz także: Inflacja producencka: zobacz, jak kształtują się najnowsze dane!

Czytaj więcej