Jedno z pytań, które często otrzymuję, dotyczy dalszych perspektyw branży gamingowej. Pytanie oczywiście odnosi się do wzrostów kursów akcji i można by je sprowadzić do krótkiej formy: czy gaming już się skończył. Natomiast zawsze, kiedy zaczynam dyskusję na temat nowego cyklu koniunkturalnego, pojawia się pytanie, co będzie nowym gamingiem.
Dla wielu inwestorów branża ta rośnie już zbyt długo, a niektóre wykresy wyglądają nazbyt przerażająco pionowo, aby kupić akcje. Jednak od końca lata notowania CD Projekt to częściej spadki, a akcje 11 bit studios swój rekord miały jeszcze w czerwcu. Podobnie wyraźnie spadła temperatura rynku na mniejszych spółkach z NewConnect. Kilku gorących debiutantów z okresu wakacyjnego najdroższych było na debiucie lub kilkanaście godzin po nim, a od tego czasu dość mocno spadają. Ostatecznie zatem najwięcej zarobili ci, którzy kupowali akcje w IPO lub jeszcze wcześniej. Temat zysków z gamingu oczywiście powraca przy lokalnych wystrzałach spółek lub w związku z premierami, jak ostatnio obserwowane spektakularne wzrosty All in Games oraz One More Level. Obie historie związane z Ghostrunnerem mocno skorygowały notowania po premierze gry. Innymi słowy inwestorzy cały czas szukają dużych zysków z gamingu, jednak nie jest to już faza euforycznej hossy z lata 2020 r. ani systematycznych liniowych wzrostów z lat poprzednich. Czy zatem naprawdę gaming się skończył?
Jeżeli chcemy rozważyć taką tezę, najpierw trzeba odpowiedzieć na pytanie, kiedy w ogóle zaczął się gaming. Sprawa nie jest oczywista – wiadomo, że sektor rozpędził CD Projekt, ostatecznie doprowadzając do nieograniczonego popytu na ryzyko