Rozmawiamy z Alberterm „Longterm” Rokickim, prezesem Longterm Games.
Dawid Augustyn: Albert „Longterm” Rokicki tworzy własne studio gamingowe. Niektórzy traktują to jako sygnał końca hossy gamingowej w Polsce. Dlaczego zdecydowałeś się na taki krok?
Albert Rokicki: Każdy ma prawo do własnej opinii i ja to szanuję, aczkolwiek nie zgadzam się, aby moje posunięcie spowodowało bessę na polskim rynku producentów gier :-) (śmiech)
Branżę gamedev najlepiej znam, bo inwestowałem w spółki gamingowe od 2011 r., analizowałem je na bieżąco, chodziłem na konferencje wynikowe, rozmawiałem z prezesami i bardzo dużo się uczyłem. Ponad rok temu poznałem Roberta Ogłodzińskiego, byłego narrative designera w CD Projekcie, który dodatkowo nauczył mnie wielu rzeczy. Wciąż czerpię garściami z jego wiedzy i doświadczenia.
Uważam, że ten biznes ma ogromne zalety, a bardzo mało słabych stron - do atutów należy zasięg międzynarodowy, dzięki czemu nie ograniczamy się do własnego podwórka, możliwość pracy zdalnej (szczególnie istotna w dzisiejszych czasach), cyfrowa dystrybucja, rosnąca liczba konsol, komputerów i urządzeń mobilnych, i generalnie rosnący rynek. Przychody światowej branży rosną w tempie 20% rocznie.
DA: Z jak dużą inwestycją wiązać się będzie wydanie pierwszej gry?
AR: Planowany budżet developerski naszej pierwszej gry to 2,2 mln złotych.
DA: W jaki segment rynku celujecie? Czy będziecie kolejną spółką produkującą symulatory?
AR: Nie interesuje nas segment symulatorów, bo na tym się nie znamy i zostawiamy to lepszym od nas. My będziemy produkowali gry z głębokim przesłaniem, wpisujące się w hasło meaningful entertainment, jaki