Na rynkach finansowych za każdą porażką stoją te same błędy przy podejmowaniu decyzji inwestycyjnych. Jak mantrę powtarza się Tnij strat y, a zyskom pozwól rosnąć. Co sprawia, że jest to tak trudne do wykonania? Kiedy można ucinać straty, a kiedy maksymalizować zyski z pojedynczej pozycji?
Odpowiedź jest prosta – zawsze. Zawsze każda transakcja musi być otwierana z myślą, że analiza się nie sprawdzi i trzeba będzie uciąć stratę. Powinieneś się skłaniać do wystawiania zleceń zabezpieczających, co spowoduje, że nie będziesz narażony na większe straty. Zdecydowanie trudniejsze jest zamykanie pozycji stratnej z ręki. Z drugiej strony, za każdym razem trzeba przygotowywać wariant, na wypadek gdyby analiza się sprawdziła i mielibyśmy do czynienia z silnym trendem. Każdy pozostały przypadek należy traktować jako potencjalną realizację zlecenia na be (breakeven, czyli realizacja przesuniętego zlecenia stop loss na poziomie, który nie generuje straty na rachunku), ale jest to efekt pośredni dobrego ucinania strat i maksymalizacji zysków.
Przeanalizujmy sytuację z mojego rachunku inwestycyjnego. Stosując zasadę ucinania strat i maksymalizacji zysków w swing tradingu, zdaje sobie sprawę, że na 10 pozycji, 4 z nich zostaną wyrzucone na be (czyli maksymalnie 1-3 pipsy zysku), na 3 kolejnych zaakceptować będę musiał stratę (zawsze korzystam ze stop lossów), a na pozostałych 3 zainkasuje zysk, który kilkukrotnie przewyższy stratę wygenerowaną przez zlecenia stop loss. Z prawdopodobieństwa zatem wynika, że co do 70% transakcji nie mogę mieć żadnych oczekiwań, ale powinienem czujnie ucinać stratę.
Jeżeli popatrzymy na rynki z perspek