Postawione pytanie może brzmieć absurdalnie biorąc pod uwagę to, że szef FED wielokrotnie w ostatnich miesiącach gasił aspiracje "gołębi", nieraz dość brutalnie, jak podczas sympozjum w Jackson Hole w końcu sierpnia. Dzisiaj Jerome Powell będzie przemawiał w Brooking Institution, a tematem będą sprawy dotyczące inflacji, oraz perspektyw dla rynku pracy i gospodarki w ogóle. Od 4 grudnia (niedziela) decydenci w FED mają tak zwany okres ciszy, kiedy to nie powinni wypowiadać się na tematy związane z polityką monetarną z racji posiedzenia zaplanowanego na 14 grudnia. Tym samym dzisiejsze słowa Powella mogą być dość ważne, podobnie jak dane makro, których sezon rozpoczął się wczoraj od publikacji odczytu indeksu zaufania konsumentów Conference Board (był w zasadzie zgodny z prognozami). Kolejne odczyty - te dotyczące ADP, PKB za III kwartał i danych Chicago PMI - poznamy dzisiaj.
Czy Powell, który rozpocznie swoje przemówienie o godz. 19:30, wpłynie na rynki, które cały czas szukają potwierdzeń dla scenariusza zbliżającego się pivotu w polityce monetarnej? Zależy, co usłyszymy. Inwestorzy nie będą przygotowani na stwierdzenia, że inflacja może spadać wolno, a stopy procentowe są jeszcze za niskie, aby można mówić o restrykcyjnej polityce monetarnej. Powell nie pozwoli sobie jednak na dygresje Bullarda, którego zdaniem docelowy przedział dla fed funds jest pomiędzy 5 a 7 proc. Rynek dobrze przyjąłby natomiast stwierdzenia, że dalsze ruchy na stopach procentowych będą zależne od napływających danych makro, a inflacja być może minęła już swój szczyt.
Poza informacjami z USA dzisiaj ważne będą dane dotyczące szacunków in