Joe Biden wygrał wybory w Stanach Zjednoczonych. Wprawdzie do formalnego ogłoszenia wyników brakuje jeszcze głosów z kilku ostatnich stanów, ale właściwie już teraz Biden może zacząć myśleć o tym, jak wdrożyć swój pięcioletni plan. No właśnie – plan. Plan? PLAN? Jaki plan? To Joe Biden w ogóle ma jakiś plan?
Nie ma się co oszukiwać, Joe Biden będzie nijakim prezydentem. Brakuje mu charyzmy, zdecydowanych poglądów i zdolności przywódczych. Nie ma jasno sprecyzowanych celów, ani nie porywa za sobą tłumów, a jego awersja do wywoływania konfliktów automatycznie obniża zdolności negocjacyjne USA na arenie międzynarodowej... i to jest właśnie prezydent, którego dzisiaj potrzebuje Ameryka!
Po burzliwej i chaotycznej kadencji Donalda Trumpa najwyższy czas na odrobinę spokoju, opanowania i rozsądku. Na ponowne nawiązanie dobrych relacji z Rosją, Chinami i Meksykiem. Na otworzenie granic USA dla pracowników z zagranicy. Na wycofanie absurdalnych ceł i taryf oraz na mniejszą aktywność na Twitterze.
Joe Biden ten spokój zapewni. Jeszcze do wczoraj nowy prezydent niósł ze sobą co prawda zagrożenie zapowiadanymi wyższymi podatkami dla korporacji oraz dla najbogatszych osób, ale ten strach zniknął tak szybko, jak się pojawił. Do podniesienia podatków potrzeba bowiem zgody Senatu, a wszystko wskazuje na to, że ten pozostanie w rękach Republikanów.
Dla giełdy to najlepszy możliwy scenariusz. Z jednej strony stabilizacja, spokój i przewidywalność