Reklama
WIG82 745,58+1,45%
WIG202 436,05+1,72%
EUR / PLN4,30-0,21%
USD / PLN3,98-0,26%
CHF / PLN4,42-0,26%
GBP / PLN5,03-0,14%
EUR / USD1,08+0,06%
DAX18 492,49+0,08%
FT-SE7 952,60+0,26%
CAC 408 205,81+0,01%
DJI39 807,37+0,12%
S&P 5005 254,35+0,11%
ROPA BRENT87,07+1,60%
ROPA WTI82,70+1,20%
ZŁOTO2 234,24+0,06%
SREBRO25,03+1,87%

Masz ciekawy temat? Napisz do nas

twitter
youtube
facebook
instagram
linkedin
Reklama
Reklama

Baidu

Liczba debiutujących spółek z Państwa Środka na nowojorskich parkietach z każdym kolejnym rokiem się rozrasta. Nie ma ostatnio miesiąca, aby na NYSE/NASDAQ nie zawitała nowa firma z azjatyckim paszportem. Młode spółki chińskie, potrzebujące gotówki na dalszy rozwój, ochoczo sprzedają swoje akcje amerykańskim inwestorom, którzy znów chętnie kupują udziały w firmach o dużym potencjale wzrostu. Niektóre ze spółek bardzo dobrze radzą sobie i są chętnie handlowane, inne wręcz przeciwnie - zaginęły w giełdowym peletonie. Azjatyckie spółki chętniej wybierają rynek amerykański, niż lokalną giełdę w Szanghaju i to wszystko w wirze toczącej się wojny handlowej między Pekinem i Waszyngtonem. Przyjrzymy się ciekawszym debiutom z ostatnich kilkunastu miesięcy.

 

Tabela 1 chińskie spółki

Tabela 1 chińskie spółki

Technologia jest modna.

Czytelnicy zainteresowani rynkiem zza oceanu doskonale kojarzą loga gigantów takich jak Alibaba (NYSE: BABA) czy Baidu, Inc. (Nasdaq: BIDU). Na giełdach NYSE/NASDAQ są notowane 163 chińskie firmy (patrz Top20). Tuż obok nich, na wspomnianej liście debiutów przeważają spółki z sektora technologicznego o stosunkowo młodej i krótkiej historii, które opierają biznesy na platformach internetowych czy aplikacjach mobilnych, z których Chińczycy nałogowo korzystają. Niemniej jednak niektóre z nich, mimo młodego wieku, już działają na bardzo dużą skalę na macierzystym terenie, obsługując dziesiątki milionów użytkowników czy setki milionów transakcji.

Reklama

Aby lepiej zrozumieć popularność giełdy amerykańskiej wśród chińskich przedsiębiorstw, która rośnie lawinowo z roku na rok, należy wyjaśnić genezę samego procesu dopuszczenia ich do obrotu giełdowego. Firmy z Azji dokonują wyboru niejako z konieczności, tymczasem Nasdaq, bo to na nim jest notowana większość chińskich spółek, nie protestuje. Inwestorzy z Chin są mocno zawiedzeni faktem, że macierzyste firmy wybierają rynek w Stanach Zjednoczonych, jednak za takim ruchem przemawiają głównie chińskie skomplikowane procedury czy rygorystyczne standardy dotyczące finansów spółki. W dodatku agencje regulacyjne nieustannie zmieniają przepisy, zamiast pozwolić zadecydować o tym rynkowi. Partia rządząca w Chinach trzyma silną ręką chiński rynek pod kontrolą, proces IPO jest określany jako 'tortura', toteż chińskie start-up'y, którym daleko do spełnienia lokalnych wymogów, „wyciągają” rękę po amerykańskie dolary, ponieważ amerykańskie przepisy są łatwiejsze do spełnienia i nie ma wymogu wykazywania dochodów (w dodatku za min 2 lata i to w określonej wysokości jak ma to miejsce w Chinach). Kto pierwszy ten lepszy, póki trwa hossa w Stanach i są chętni kupić akcje. Lokalna konkurencja nie śpi, nikt nie chce być drugi.

Apogeum zainteresowania oraz obrotu na rynku chińskimi wynalazkami przypadło na okres wiosenny bieżącego roku, kiedy rozpędzony peleton mandaryńskich przedsiębiorstw przodował w zestawieniach na Wall Street pod kątem wzrostów cen akcji w skali dnia czy tygodnia oraz obrotów handlowych na tych papierach. Jedne firmy rosły zasłużenie publikując dobre wyniki (często pierwsze już jako spółka publiczna) kwartalne, które rynek przyjął z zadowoleniem, inne znów rosły jakby na fali radości z wyników tych pierwszych. W skutek euforii doszło do nadmuchania balona, w którym spakowano chińską śmietankę młodych, głodnych sukcesu firm. Załapały się także te, które wcześniej wypadły na głęboki margines zainteresowania amerykańskich inwestorów (Sea Limited, Sogou). Charlie Munger, który wskazał na chińczyków podczas dorocznego spotkania akcjonariuszy Berkshire Hathaway, Inc. (NYSE: BRK.A, NYSE: BRK.B), najpewniej przyczynił się znacznie do wzmożonego zainteresowania inwestorów w tym temacie. Otrzeźwienie przyszło w lipcu i sierpniu.

 

Debiuty best of.

Zdecydowanym liderem jest iQiyi (NASDAQ: IQ), określany na rynku pieszczotliwie 'chińskim Netflixem'. Firma przoduje w kilku kategoriach – wielkości oferty publicznej, która wyniosła ostatecznie 2,25 mld USD (!), medialnego zainteresowania oraz wypracowanych w krótkim czasie imponujących stóp zwrotu. Chociaż sam debiut i pierwsze tygodnie handlu były dość niespokojne, wynikające z eskalacji handlowego konfliktu, w czasie którego niemal wszystkie spółki z chińskim paszportem ucierpiały, tak miesiące maj i czerwiec przyniosły silną falę wznoszącą. Firma posiada bazę ponad 60 mln klientów opłacających subskrypcję. Źródłem przychodów spółki są naturalnie opłaty abonamentowe oraz reklamy na platformie, a także dystrybucja innych płatnych treści. Obecnie (21.08) spółka jest wyceniana na 19.69 mld USD.  

Innym przedsiębiorstwem godnym uwagi jest Pinduoduo (Nasdaq: PDD), który zadebiutował w ostatnich dniach lipca, sprzedając udziały za 1,6 mld USD. Spółka prowadzi mobilną platformę zakupową, w której klienci mogą kupować towary i usługi po niższych cenach, gdy zachęcą znajomych do zakupu tego samego produktu. Rynek przyjął spółkę w euforycznych nastrojach, zainteresowanie kupujących było tak duże, że już w trakcie pierwszej sesji spółka rosła 40 proc. i to w dzień, kiedy okręt Facebooka (Nasdaq:FB) tonął po publikacji wyników. Jak to często w takich przypadkach ma miejsce, emocje opadły szybko, tak jak kurs akcji spółki, który obecnie szuka nowego dna. Kapitalizacja? 19.5 mld USD – sporo jak za zaledwie trzyletni start'up wywodzący się spod skrzydeł Alibaby.

Reklama

Lwia część firm prowadzi w swoim kraju ciekawą działalność. Sogou (NYSE:SOGO) to druga co do wielkości wyszukiwarka w 'chińskim' internecie, jednak inwestorzy ze Stanów nie pokochali tego biznesu i pierwsze miesiące w Nowym Jorku spółka miała słabe, żeby nie powiedzieć dramatyczne. Dysproporcja chińskiego internetu jest ogromna - Sogou, które jest dopiero na początku swojej giełdowej kariery stanowi mniej niż 10 proc. wielkości Baidu i mniej niż 1 proc. dominującej wyszukiwarki na świecie – GOOGLE/Alphabet Inc (NASDAQ: GOOGL) (NASDAQ: GOOG). Bilibili Inc. (Nasdaq:BILI) z siedzibą w Szanghaju to popularna chińska platforma streamingowa specjalizująca się w.. animacji japońskiej. Powstała w 2006 roku, nie zarabia jeszcze ani juanów ani dolarów na swojej działalności, mimo że obsługuje ponad 150 mln użytkowników (!) tzw. dziennych, głównie młodych dorosłych w wieku 18-24 lata. I chociaż historię giełdowych notowań ma bardzo krótką, gdyż debiut odbył się w kwietniu bieżącego roku, już zdążyła odnotować typowy pump and dump w okresie maja do sierpnia, podwajając swoją wartość. Podobną działalność uprawia HUYA Inc. (NYSE: HUYA) – wiodąca na macierzystym rynku platforma do transmisji strumieniowych na żywo, specjalizująca się w obsłudze społeczności gier video czy transmisji e-sportowych oraz innych wydarzeń rozrywkowych. Platforma, której historia sięga 2014 roku, obsługuje ponad 93 mln użytkowników miesięcznie (!), z czego połowa to klienci mobilni. HUYA przeprowadziło w skali rynku niewielką ofertę, sprzedając 15 mln akcji po 12USD, pierwsze notowanie odbyło się 11 maja, a już miesiąc później spółka otarła się o astronomiczną cenę 50USD.

W momencie oddania tego artykułu do magazynu, na rynek wpłynęła informacja o planowanym debiucie w pierwszej połowie września, 'chińskiej Tesli'. Spółka Nio Inc. (NYSE:NIO) z Szanghaju planowała sprzedać udziały za około 1,2mld USD, a to oznacza czwartą co do wielkości ofertę IPO w tym roku. Środki ze sprzedaży akcji mają posłużyć na sfinansowanie projektu małego elektrycznego SUV'a.

Nie sposób opisać wszystkich debiutów giełdowych, które odbyły się w ostatnich kilkunastu miesiącach. Tak długo jak Amerykanie będą chcieli kupować udziały, a koniunktura na giełdzie będzie sprzyjająca, tak długo chińskie przedsiębiorstwa będą szukały za oceanem zastrzyku gotówki i nowych strumieni sprzedaży swoich usług. Niemniej jednak, ten niewielki obraz, który starałem się przedstawić w powyższym opracowaniu, ukazuje jak niewiele wiemy o ogromnym w gruncie rzeczy rynku usług, świadczonych przez azjatyckie firmy, które wprawdzie legitymują się chińskim paszportem, jednak akcjonariat jest międzynarodowy. Wprawdzie jest to nieco problematyczna dziedzina, ponieważ z uwagi na barierę językową, informacje o spółkach możemy czerpać głównie z portali amerykańskich. Wiele z nich to przedsiębiorstwa w początkowej fazie działalności, mające wprawdzie nierzadko „za plecami” duży kapitał lub inny podmiot giełdowy dopłacający do bieżącej działalności, a już obsługujące miliony – tylko lokalnych - klientów. Jestem zdania, że po pierwszych turbulencjach na nowojorskich parkietach, znajdą właściwą ścieżkę rozwoju, a akcje owych spółek mogą stanowić dobry, przynajmniej dodatek, do inwestycyjnego portfela o zasięgu międzynarodowym. Lub przynajmniej interesujący instrument do krótkoterminowej spekulacji.   

Czytaj więcej