Już od jakiegoś czasu słyszy się, że „polska giełda gamingiem stoi”. Trudno się temu dziwić, chociażby dlatego że jeszcze do niedawna największym podmiotem na warszawskim parkiecie był producent gier, zaś spółki gamingowe już od dłuższego czasu cieszą się dużym zainteresowaniem inwestorów, czego skutkiem jest fakt że znacząca część debiutów giełdowych ostatnich lat należała właśnie do producentów i dystrybutorów gier. Obecnie na GPW notowanych jest aż 46 spółek z branży game-dev (w momencie, w którym czytasz ten tekst ich liczba zapewne jest jeszcze większa, chociażby po grudniowym IPO spółki People Can Fly). A to oznacza, że warszawski parkiet pod tym względem ustępuje wyłącznie japońskiej giełdzie, którą bez większych problemów powinien wyprzedzić już na początku przyszłego roku. Sama świadomość tego, że polska branża gamingowa jest wyjątkowo szeroko reprezentowana na giełdzie to jednak za mało, by podejmować trafne decyzje inwestycyjne. Pod szerokim określeniem „gamingu na giełdzie” kryje się bowiem wiele kompletnie odmiennych modeli biznesowych, sposobów osiągania przychodów i pomysłów na przyszłość reprezentowanych przez konkretne spółki zaliczane do grona game-dev. W tym artykule postaram się w jak najbardziej przystępny sposób przybliżyć podział sektora gamingowego, zwracając szczególną uwagę na to w jaki sposób spółki z konkretnych segmentów generują przychody i z czego generują zyski, a także na to w jaki sposób analizować ich sytuację.
Podział branży gamingowej dotyczy tak naprawdę tego czym zajmują się konkretne spółki - jakie gry wydają, jaki jest budżet poszczególnych produkc