Ustawa, szumnie nazywana antylichwiarską, została po raz pierwszy zaprezentowana w kwietniu zeszłego roku, w ramach programu o znamiennej nazwie „Sprawiedliwość i bezpieczeństwo”. Jej celem ma być ochrona obywateli przed parabankami, oferującymi pożyczki na „lichwiarski” procent, a także przed wykorzystywaniem niewiedzy klientów przy ustalaniu rozmaitych kosztów pozaodsetkowych, czy to przy pożyczkach, czy zakupach na raty. Oprócz tego, ustawa ma raz na zawsze wyeliminować patologiczne sytuacje, w których dłużnicy tracili np. mieszkania za niespłacenie zobowiązań o wielokrotnie niższej wartości. Ustawa antylichwiarska precyzyjnie definiuje również kim tak naprawdę jest ktoś, kto udziela lichwiarskich pożyczek, a także określa co grozi za popełnienie przestępstwa lichwy. Założenia samej ustawy wydaja się słuszne, czemu wtórują medialne przekazy prezentujące premiera, czy ministra sprawiedliwości zapewniających o rychłym końcu „masowego oszukiwania Polaków” przez firmy udzielające pożyczek na ogromny procent.
Projekt ustawy został przyjęty przez rząd we wtorek 18 czerwca, jednak zaledwie tydzień później doszło do istotnej modyfikacji jego zapisów. Zmiany w projekcie mogą doprowadzić do tego, że ustawa antylichwiarska zamiast chronić konsumentów wystawi ich na jeszcze większe ryzyko, niszcząc regulowaną branżę pożyczkową. O jakie zmiany dokładnie chodzi?
Koniec z lichwą?
Ustawa antylichwiarska ma za zadanie „ucywilizować” rynek usług pozabankowych i pożyczek konsumenckich, wprowadzając kilka istotnych zmian i nowych zapisów do obowiązujących przepisów.
Ustawa przede wszystkim wymierzona jest w firmy oferujące pożyczki krótkoterminowe, potocznie zwane chwilówkami. Mimo tego, że wszystkie instytucje oferujące pożyczki są zobowiązane już od 2012 r. do bezwzględnego podawania RRSO (rzeczywistej rocznej stopy oprocentowania), konsumenci przy porównywaniu ofert wciąż sugerują się głównie wysokością miesięcznej raty, nie licząc się z dodatkowymi kosztami. W swojej pierwotnej wersji ustawa zakładała limit kosztów pozaodsetkowych pożyczki do 45% jej wartości w skali roku. Wbrew częstym opiniom, nie oznacza to, że obecnie instytucje pożyczkowe mogą dowolnie naliczać koszty pozaodsetkowe - aktualnie limit ten wynosi 55%. Obniżenie go o 10% nie oznaczałoby więc drastycznego spadku rentowności dla firm oferujących pożyczki. Ustawa antylichwiarska nakłada również limit kosztów pozaodsetkowych na pożyczki z jedną, miesięczną ratą - wynosi on 22% jej wartości, co jest już znacznym ograniczeniem. Bez zmian natomiast pozostanie maksymalna wysokość odsetek od samej pożyczki - 10% jej wartości rocznie.
Identyczne limity obowiązywać będą również banki, które w swojej ofercie posiadają pożyczki konsumenckie.
Podobne limity zostaną nałożone na usługi ratalne, w których roi się od dodatkowych kosztów. Nierzadko konsumenci kupując coś na raty 0% płacą znacznie więcej z powodu własnej niewiedzy i nieuwagi, godząc się na zawarte w umowie ratalnej ubezpieczenia i prowizje. Ustawa antylichwiarska również ogranicza opłaty pozaodsetkowe do 45% w skali roku oraz do 32,5% w przypadku rozłożenia spłaty na 6 rat. Maksymalna wysokość odsetek, podobnie jak w przypadku chwilówek, pozostaje na aktualnym poziomie, czyli 10% w skali roku.
Wyjątkowo istotnym elementem ustawy antylichwiarskiej jest ustanowienie limitów w zakresie zabezpieczeń. Aktualnie możliwa jest patologiczna sytuacja, w której dłużnik zalegający ze spłatą rat i odsetek zaciągniętej chwilówki może w ramach procesu windykacyjnego stracić majątek o znacznie wyższej wartości, np. swoje mieszkanie. Ustawa wprowadza limit wartości zabezpieczenia na 145% zaległej kwoty, co skutecznie zablokuje możliwość wystąpienia opisanych wyżej sytuacji. Oprócz tego, nie będzie możliwe przeprowadzenie egzekucji komorniczej, jeżeli wartość zadłużenia nie przekroczy 5% wartości nieruchomości.
Ponadto ustawa chce zapobiec wpadaniu konsumentów w spiralę długów i uniemożliwić firmom pożyczkowym tzw. rolowania zobowiązań, czyli udzielania kolejnych pożyczek, mających zwiększyć liczbę rat i wydłużyć czas spłaty, aby umożliwić pokrycie dotychczasowych długów.
Kim jest lichwiarz?
Nowe prawo ma także sprecyzować kiedy dochodzi do nieuczciwego pożyczania kapitału, a także co za to grozi. Wg ustawy, lichwiarzem jest zarówno firma, jak i osoba fizyczna, która udziela pożyczki z oprocentowaniem przynajmniej dwukrotnie wyższym od dopuszczalnego (ponad 20%) lub z kosztami pozaodsetkowymi, które również są przynajmniej dwukrotnie wyższe (w pierwotnym brzmieniu ustawy oznacza to ponad 90%). Lichwiarzowi grozi kara pozbawienia wolności od 3 miesięcy aż do 5 lat, podobnie jak np. w Austrii. Przestępstwo lichwy znacznie surowiej traktowane jest u naszych zachodnich sąsiadów - w Niemczech grozi za to do 10 lat więzienia, natomiast w USA lichwiarz może zostać pozbawiony wolności nawet na 20 lat.
Zacieśnianie pętli
Ustawa w opisanej wyżej formie została przyjęta przez rząd 18 czerwca, jednak dokładnie tydzień później z niewiadomych przyczyn zdecydowano się na zmianę jej kilku kluczowych zapisów.
Najbardziej kontrowersyjną modyfikacją jest obniżenie limitu kosztów pozaodsetkowych pożyczek konsumenckich do 20% ich wartości rocznie. W pierwotnej wersji ustawy antylichwiarskiej, opisanej wyżej, miało być to ponad dwa razy więcej, czyli 45% rocznie, podczas gdy obecnie obowiązujący limit to wspomniane 55%.
Oprócz tego, na mocy zmodyfikowanej ustawy antylichwiarskiej, nadzór nad parabankami i firmami oferującymi pożyczki konsumenckie miałby objąć KNF, który już w obecnej formie jest regulatorem finansowym o najszerszym zakresie kontroli spośród wszystkich swoich europejskich odpowiedników. Pozostałe zapisy ustawy nie uległy zmianom. O co zatem tyle hałasu?
Skutek odwrotny od zamierzonego?
Zmiana maksymalnego limitu opłat pozaodsetkowych do 20% wydaje się subtelna w obliczu całej obszernej ustawy antylichwiarskiej. Ma ona jednak kluczowe znaczenie dla rentowności firm udzielających pożyczki - niemal trzykrotnie niższy limit wysokości opłat pozaodsetkowych w stosunku do obecnych 55% oznacza, że większość firm udzielających pożyczek konsumenckich będzie musiała radykalnie ograniczyć swoją ofertę, zaś duża część z nich po prostu nie utrzyma się na rynku. Stanie się tak dlatego, że to właśnie koszty pozaodsetkowe są ich głównym źródłem dochodu - same odsetki pożyczek od dłuższego czasu nie mogą przekraczać 10%, co w żadnym wypadku nie zapewniłoby rentowności udzielania klientom popularnych „chwilówek”. Stąd też pożyczkodawcy tak naprawdę zarabiają na rozmaitych kosztach pozaodsetkowych, takich jak ubezpieczenie, czy prowizja.
Warto wspomnieć, że firmy udzielające pożyczek, w przeciwieństwie do banków, nie mogą przyjmować depozytów od klientów, dlatego też, aby udzielić pożyczki, najczęściej same muszą pożyczyć pieniądze właśnie od banku. Dochodzi tutaj do istotnego transferu ryzyka - firmy udzielające chwilówek pożyczają pieniądze, które same otrzymały od banku, konsumentom, którzy zdecydowali się na wzięcie krótkoterminowej pożyczki najczęściej z tego powodu, że nie spełniliby oni wymagań dotyczących płynności finansowej w banku. Mówiąc prościej, klienci decydujący się na chwilówki nie są najbardziej wiarygodni finansowo, co oznacza ryzyko braku terminowej spłaty. To ryzyko musi zostać skompensowane przez firmę udzielającą chwilówki właśnie wysokim RRSO, na które w znacznej mierze wpływają koszty pozaodsetkowe. Jeśli jednak koszty te zostaną ograniczone niemal trzykrotnie, rodzi to pytanie w jaki sposób firmy te będą zarządzać ryzykiem i utrzymywać rentowność?
Wykluczeni z rynku
Oprócz tego, że niemal wszystkie firmy pożyczkowe będą mieć problemy z płynnością, dojdzie również do znacznego ograniczenia oferty pożyczek konsumenckich - będzie je po prostu trudniej dostać, co oznacza że spora część konsumentów regularnie z nich korzystających straci taką możliwość.
Z badań CBOS wynika, że z chwilówek cyklicznie korzysta prawie 3 mln osób, z czego większość decyduje się na nie w celu pokrycia bieżących wydatków, takich jak zakup żywności, leków, czy opłacenie rachunków, często także w celu spłat poprzednio zaciągniętych pożyczek. Mniej niż 5% konsumentów decyduje się na wzięcie pożyczki np. na pokrycie kosztów wypoczynku, czy zakup sprzętu elektronicznego (telefonu, telewizora, itp.). Jeśli ktoś regularnie korzysta z chwilówek do pokrycia bieżących wydatków (a robi to większość pożyczkobiorców), to jest to równoznaczne z tym, że jego płynność finansowa jest bardzo niska. Po wejściu ustawy antylichwiarskiej w obecnej formie oferta większości firm pożyczkowych skurczy się, pozostawiając jedynie produkty na warunkach zapewniających odpowiednią tolerancję ryzyka. Będzie to równoznaczne z tym, że wielu konsumentów po prostu nie otrzyma chwilówki, m.in. ze względu na zbyt niską płynność finansową.
Jak wiadomo nie od dziś, rynek nie znosi próżni - niedługo po ograniczeniu oferty pożyczkowej przez regulowane firmy, rozwijać zacznie się szara strefa firm, które udzielą każdej pożyczki każdemu konsumentowi, nie zważając na ograniczenia narzucone przez ustawę. Jeżeli ustawa w obecnej formie zostanie przegłosowana przez sejm i senat, a także podpisana przez prezydenta, może doprowadzić do tego, że nadgorliwość Ministerstwa Sprawiedliwości przyczyni się nie tylko do uzyskania skutku przeciwnego do zamierzonego (rozwoju szarej strefy i wciągnięcia w nią pożyczkobiorców), ale także do zniszczenia regulowanej branży pożyczkowej.
Przedwyborcze zagranie
Trudno również odnaleźć przyczynę nagłej zmiany zapisów projektu ustawy antylichwiarskiej przez rząd - w swojej pierwotnej formie, ograniczającej koszty pozaodsetkowe do 45% rocznie, była ona racjonalna zarówno z punktu widzenia firm pożyczkowych, jak i konsumentów. Po obniżeniu limitu do 20% wygląda bardziej na przedwyborcze, czysto wizerunkowe zagranie „pod publikę”, skrupulatnie przedstawione przez media publiczne jako wyraz bezkompromisowości rządu, który „raz na zawsze zakończy lichwę” na korzyść wszystkich obywateli. Szkoda tylko, że ustawa w obecnej formie może przynieść skutek przeciwny do zamierzonego.
Komentarze
Sortuj według: Najistotniejsze
Nie ma jeszcze komentarzy. Skomentuj jako pierwszy i rozpocznij dyskusję