- Były menedżer Samsunga został aresztowany w Korei Południowej
- Mężczyznę oskarża się o kradzież własności intelektualnej. Szkody mogą sięgać 3,2 mld USD
- Sprawa dotyczy rynku półprzewodników, który ma wielkie znaczenie gospodarcze i polityczne
Najpierw udana kariera, potem zmiana frontu. Teraz odsiadka?
Były top menedżer Samsunga został aresztowany w Korei Południowej pod zarzutem kradzieży technologii wykorzystywanych w produkcji półprzewodników, konkretnie chipów DRAM, o czym donoszą lokalne media. To jedna z wielu spraw związanych z tzw. szpiegostwem gospodarczym, ale uwagę przyciąga w tym przypadku szacunkowa wartość strat, jakie mógł ponieść Samsung: mowa o 3,2 mld USD.
Przeszło 60-letni Choi Jinseog ma podobno za sobą bardzo udaną karierę nie tylko w Samsung Electronics, ale też w SK hynix, innym południowokoreańskim przedsiębiorstwie zajmującym się produkcją chipów. I nie jest to historia, w której inżynier po prostu ucieka do innego kraju z dyskiem wypchanym poufnymi danymi czy tysiącami wydrukowanych stron, zawierających tajemnice firmy, bo i takie historie już były nagłaśniane. Oczywiście pan Choi mógł zrobić i to, ale na tym nie poprzestał.
Koreańczyk miał pomóc stworzyć w Chinach firmę Chengdu Gaozhen, która wykorzystała wiedzę pozyskaną nielegalnie od Samsunga. A nawet stanął na jej czele. Półprzewodniki trudno jednak produkować bez odpowiednich zakładów, a w ich uruchomieniu pomagał… inny były pracownik Samsunga, tym razem spec od procesów produkcyjnych. Na tym szef spółki nie zamierzał poprzestawać – chciał rozwijać biznes o kolejnych ekspertów z ojczyzny. I być może mu się to udało – także i ten wątek sprawy bada policja.
Jak podaje Agencja Reutera, Choi Jinseog stał się obiektem zainteresowania koreańskich służb już wcześniej – został nawet aresztowany i zwolniony za kaucją w listopadzie ubiegłego roku. Mężczyzna odpiera zarzuty o szpiegostwo i przekonuje, że informacje, które rzekomo ukradł, są powszechnie dostępne.
Zobacz też: USA jeszcze mocniej uderzą w Chiny. Przy okazji oberwie się amerykańskim spółkom z Nvidia na czele
Firmy z rynku chipów to giełdowi mocarze
Przywołana już kwota 3,2 mld USD szacunkowych strat może oczywiście robić wrażenie, ale na rynku półprzewodników gra toczy się o znacznie większą stawkę. Rynek, na którym silną pozycję zajmuje Samsung, już teraz wyceniany jest na przeszło pół biliona USD. W kolejnej dekadzie powinien być dwa razy większy. Wrażenie robią też kapitalizacje korporacji rozdających karty w sektorze. W przypadku Samsunga to obecnie około 330 mld USD, ale będąca liderem zestawień tego typu Nvidia mogła się niedawno pochwalić 10-krotnie wyższą kapitalizacją.
Grafika. Największe firmy na rynku półprzewodników
Źródło: companiesmarketcap.com
Do tanich nie należą też zakłady, w których produkuje się półprzewodniki. Tajwański potentat z tego rynku, firma TSMC, buduje obecnie w USA trzy fabryki, których koszt sięgnie 65 mld USD. Ten sam gracz realizuje projekt w położonym znacznie bliżej nas Dreźnie. W tym przypadku mowa o inwestycji o wartości 10 mld euro. W obu przypadkach projekty są współfinansowane przez państwo, bo mają strategiczne znaczenie.
Zobacz też: Ta spółka to największy hit giełdy w XXI wieku
Mocarstwa walczą na rynku półprzewodników
W błędzie są ci, którzy myślą, że półprzewodniki to biznes jak każdy inny. To rynek o znaczeniu strategicznym. Chipy znajdziemy dzisiaj praktycznie wszędzie: od smartfonów i komputerów, przez AGD, samochody, zabawki i wszelkiej maści gadżety, po broń, serwery oraz satelity. Nie ma czipów, nie ma współczesnego świata. Sprawę zdają sobie z tego doskonale USA (chociaż Amerykanie sami teraz przyznają, że błędem było przenoszenie produkcji półprzewodników do Azji – stąd fabryki budowane w Arizonie przez TSMC), powagę sytuacji zrozumieli też w UE.
Grafika. Wartość rynku półprzewodników (w mld USD)
Źródło: market.us
Wyjątkiem na tym polu nie są Chińczycy. Nie powinno dziwić to, że w przedsięwzięciu Choi Jinseoga udział brali politycy i urzędnicy z Państwa Środka – celem nadrzędnym tego kraju jest dzisiaj uzależnienie się od półprzewodników z zewnątrz. Tymczasem te są projektowane w USA, produkowane na Tajwanie, a wszystko odbywa się przy wykorzystaniu sprzętu pochodzącego z Holandii lub Japonii. ChRL wydała do tej pory dziesiątki miliardów dolarów, by zaistnieć samodzielnie w tym biznesie, ale na razie nie przyniosło to spodziewanych rezultatów. A bez tego trudno myśleć o globalnej hegemonii.
Zobacz też: Biznes ucieka z tego kraju – boi się wojny. USA wyciągają rękę z miliardami dolarów
Komentarze
Sortuj według: Najistotniejsze
Nie ma jeszcze komentarzy. Skomentuj jako pierwszy i rozpocznij dyskusję