Patrząc od strony technicznej na eurodolarze nie dzieje się nic wartego uwagi, bowiem cały czas eurodolar znajduje się w konsolidacji 1,20-1,23, a ostatnio nawet została ona zawężona do 1,20-1,2150. I ten właśnie scenariusz był aktualny w tym tygodniu. Dolara umacniały mocne dane z amerykańskiej gospodarki – szczególnie pozytywnie zaskoczyła dynamika styczniowej sprzedaży detalicznej, pokazując siłę amerykańskiego konsumenta i niejako utwierdzając w przekonaniu o korzystnym działaniu transferów środków do społeczeństwa.
Lepsza od prognoz okazała się też produkcja przemysłowa. Jednocześnie zaczęły rosnąć rentowności amerykańskiego długu, co umacniało dolara. Rynek potrzebował potwierdzenia, że nie ma mowy o wycofywaniu się z programów fiskalnych czy ultraluźnej polityki pieniężnej. I to dostał – w minutkach z posiedzenia FOMC znalazły się frazy o tym, że zdaniem członków FOMC gospodarka amerykańska daleka jest od osiągnięcia długoterminowego celu Fed, a ciążą też ryzyka związane z nowymi szczepami koronawirusa. Nie należy spodziewać się zmian w polityce pieniężnej w najbliższym czasie.
Natomiast o potrzebie pakietu fiskalnego zapewniała Sekretarz Skarbu J. Yellen. Wszystko to spowodowało odbicie eurodolara do poziomu 1,21, a dziś jeszcze swoje dokładają indeksy PMI ze strefy euro. Co prawda usługi cierpią (ale to było w cenie, uwzględniając wydłużanie lockdownów), natomiast bardzo dobrze radzi sobie przemysł. Efektem jest powrót eurodolara bliżej bariery na 1,2150.
Nastroje inwestycyjne w tym tygodniu są dosyć zmienne, co nie pomaga w znalezieniu kierunku polskiej walucie. Kurs EUR/PLN oscyluje wokół poziomu 4,50 i wydaje się, że jednak ewentualny potencjał do umocnienia złotego będzie hamowany nawet przez jeszcze kilka tygodni, dopóki nie wyjaśni się sprawa sektora bankowego i kredytów frankowych. Kurs USD/PLN wrócił do poziomu 3,70. Aby jednak myśleć o jakimś dalszym umocnieniu złotego w relacji do dolara, kurs EUR/USD musiałby opuścić górą krótkoterminową konsolidację 1,20-1,2150.