Mijającego tygodnia inwestorzy zdecydowanie nie będą dobrze wspominać. Indeksy w USA do piątku spadły o 1-2%, a w Europie spadki sięgały nawet 4%. Wpisywała się w to warszawska giełda, gdzie WIG stracił do piątku ponad 3%, a było to udziałem zarówno spółek dużych i średnich, jak i małych. Dla GPW cały czas obciążające mogło być kumulowanie gotówki przez fundusze pod wielką ofertę IPO Allegro, jednak złożyły się też inne czynniki – kryzys w rządzie i groźba przyspieszonych wyborów (ale to chyba się nie zmaterializuje), a przede wszystkim nawrót drugiej fali zachorowań na COVID-19 w Europie. W wielu krajach europejskich (Hiszpania, Francja, ale także bliższe Polsce Czechy czy Węgry) notowane są rekordowe przyrosty zachorowań, a lokalne lockdowny są już wprowadzane. Nie jest to dla rynku takim szokiem jak w marcu, jednakże skutecznie uderza w oczekiwania co do szybkości odbicia gospodarczego, co już widoczne jest w szybko reagujących usługach (gorsze indeksy PMI dla usług z Niemiec i Francji). Mgliście pojawia się perspektywa uchwalenia planu pomocowego o wielkości 2,4 bln USD w USA, ale takie nadzieje wielokrotnie już się pojawiały i okazywały płonnymi. Władze Fed werbalnie starają się przedstawiać powagę sytuacji, ale targi polityczne, szczególnie przed wyborami prezydenckimi, rządzą się swoimi prawami.
W odpowiedzi na wzrost awersji do ryzyka, ale także europejskie problemy z koronawirusem uderzające w sektor usług, strumień kapitału odpłynął z euro, umacniając dolara. Kurs EUR/USD przebił wsparcie na poziomie 1,17, tym samym opuszczając konsolidację 1,17-1,20. Przy założeniu, że okres zwiększonej awersji do ryzyka potrwa jeszcze do momentu ustabilizowania się sytuacji epidemicznej, ruch eurodolara do 1,15 wydaje się całkiem prawdopodobny.
Jeszcze bardziej poszkodowany jest jednak w tym tygodniu złoty, na którym kumulacja czynników ryzyka w końcu doprowadziła do kolejnej fali jego wyprzedaży – kurs EUR/PLN znacznie przebił opór na 4,50, dochodząc do 4,55, a technicznie ma przestrzeń do aprecjacji aż do okolic 4,60. Z kolei na USD/PLN bardzo szybko, po przebiciu oporu na 3,80, zrealizował się cały zasięg formacji, doprowadzając kurs do 3,90. Teraz kolejnym przystankiem mogą być dopiero okolice 4,00. Czynniki wewnętrzne w postaci niestabilnej sytuacji politycznej i kolejnych rekordów zachorowań na koronawirusa wspomogły takie osłabienie złotego, ale jednak główną przyczyną pozostaje przetasowanie globalnego kapitału w stronę bezpieczniejszych aktywów. Inne waluty regionu też są w defensywie.