Z punktu widzenia polskiego inwestora pierwsze dni wojny Rosji z Ukrainą były wyjątkowo trudne. Spadały ceny, nie tylko polskich akcji, ale też obligacji, a do tego mocno tracił na wartości również złoty. W okresach, gdy wydaje się, że znany nam świat właśnie się kończy, jak chociażby wybuch pandemii, czy ostatnie tygodnie, inwestorzy wybierają najczęściej dolara amerykańskiego (USD) na bezpieczną przystań dla posiadanych aktywów.
Jednak, w czasie kryzysu finansowego z lat 2007-2008, ten sam dolar nie zdał egzaminu, przeceniając się z około 3 do 2 zł pod koniec 2008 roku. W obecnej sytuacji dolar sprawdził się znacznie lepiej, bo od połowy lutego do 7 marca br. jego notowania wzrosły o 15%. Jednak, jeszcze lepiej w tym czasie mieli się posiadacze fizycznego złota lub srebra, których ceny - wyrażone w złotych - wzrosły o blisko 30%. Zestawiając to z zachowaniem indeksu WIG, który stracił wówczas ok. 15%, otrzymujemy siłę relatywną ceny złota do indeksu WIG, zbliżoną do 50%, w okresie dwóch tygodni. Oznacza to, że posiadacze metali szlachetnych, w pierwszej połowie marca br. mogli kupić za swoje aktywa blisko 50% więcej polskich akcji niż dwa tygodnie wcześniej.
To ćwiczenie można powtarzać na różnych aktywach, ale najbardziej powinna dać nam do myślenia próba postawienia się obecnie w sytuacji przeciętnego rosjanina[1], którego metale szlachetne (zakładając, że te posiadał), w tym czasie podrożały, w rublach, o ponad 100%. Niestety, nie możemy stwierdzić, jak wiele mógłby kupić za nie akcji, ponieważ rosyjska giełda pozostaje zamknięta, ale można się domyślać, że dużo więcej, niż w powyższym przykładzie, dotyczącym polskiego inwestora. Z pewnością można też założyć, że nie powinien mieć obecnie problemu ze sprzedażą swoich kruszców, czego nie można powiedzieć - i dobrze - o rosyjskich akcjach.
Wybuch wojny, jak żadne inne wydarzenie, przypominał inwestorom, że tak „archaiczne” aktywa, jak złoto i srebro, w dalszym ciągu powinny mieć należne miejsce w każdym portfelu inwestycyjnym, dlatego spodziewamy się, że rozpoczęty w ostatnich miesiącach trend wzrostowy ww. metali - będzie kontynuowany. Co więcej, fizyczne złoto lub srebro powinno zastąpić, schowane głęboko na tzw. „czarną godzinę”, dolary, które w warunkach ponad 8% inflacji oraz nasilającej się, światowej tendencji do odchodzenia od rozliczeń w USD, z czasem będą tracić na wartości i znaczeniu. Ostatecznie, fizyczne złoto i srebro to jedyne aktywa inwestycyjne, które nie niosą ze sobą tzw. ryzyka kontrahenta (z ang. counterparty risk) - w przeciwieństwie do akcji, obligacji, czy nawet walut. Mówiąc prościej, trzymając w ręku złoto, nikt nie jest nam nic winien i nie jesteśmy zależni od niczyjej, dobrej lub złej, woli.
Autor: Grzegorz Chłopek, Dyrektor Zarządzający, iWealth oraz Jacek Maleszewski, Dyrektor Zespołu Doradztwa, iWealth.
-
Pisownia celowa, z oczywistych względów. ↑