Tak być musi? Niczego nie można tu zmienić? Koniunktura obniża się i najbliższe miesiące będą trudne. Raczej nie da się tej tendencji łatwo odwrócić, tym bardziej, że oddziaływanie stóp procentowych na gospodarkę dopiero osiągnie maksimum. Pozytywnych sygnałów można upatrywać w tendencjach cenowych. Pozytywem jest też perspektywa zakończenia normalizacji stanów magazynowych (zaczniemy tu nowy cykl). Nie bez znaczenia będzie tu też powtórne rozpędzenie gospodarki chińskiej. Ważną poduszką pozostaje natomiast wciąż niezły rynek pracy i niechęć firm do zwalniania pracowników. Postawilibyśmy jednak tezę, że grudniowe dane zawyżają skalę hamowania: przez pogodę.
W okolicach 20-go grudnia USA nawiedzone zostały przez koniunkcję mrozu, śniegu i silnego wiatru. W wielu okolicach temperatury spadły kilkanaście (a nawet -dziesiąt) stopni poniżej zera, zaś pokrywa śnieżna (i potężny opad, a w wielu obszarach gołoledź) uniemożliwiała normalne funkcjonowanie. Podsumowanie ostrzeżeń, które wydane zostały dla różnych regionów kraju pokazuje grafika. Warto też dodać, że ekstremalne warunki pogodowe wystąpiły nie tylko na terenach zwykle sezonowo nimi dotykanych, lecz w sporej części kraju.
Źródło: Wikipedia.
Komentarze prasowe sugerują, że praca na zewnątrz w tych warunkach nie była możliwa (przemysł wydobywczy), infrastruktura szwankowała, transport był mocno niewydolny. Specyficzny okres kataklizmu pogodowego (okres świąteczny, kiedy sporo firm i tak hibernuje się do nowego roku) spowodował, że wiele uszkodzeń i problemów logistycznych, które w tym czasie się ujawniło, rozwiązane zostało dopiero na początku stycznia. Z perspektywy prognostów dodajmy, że takie elementy bardzo trudno uwzględnia się w prognozach. Dodajmy jeszcze, że inne dane publikowane w tym samym czasie (koniunktura, rynek pracy) zbierane były w zupełnie innych warunkach atmosferycznych, a więc nie miały szans uwzględnić efektów, które zobaczyliśmy w danych realnych opartych na zamkniętym miesiącu.
Dotyczyło to całego agregatu oraz głównych składowych. Rekordowy przyrost produkcji energii sugeruje, że anomalia pogodowa mocno dała się we znaki.
Postawilibyśmy więc tezę, że grudzień przeszacował skalę spadków produkcji. Tym niemniej, kierunek jest zapewne prawidłowy (słabych wyników listopada nie da się wybronić, koniunktura faktycznie spadnie, co wygląda spójnie). Czekamy na Chiny i doczyszczenie magazynów. Połowa roku wygląda na dobry moment wyczerpania cierpliwości w oczekiwaniu na odbicie. Do tej pory pewnie trzeba zagryźć zęby. Choć koniunktura w okręgu Nowy Jork może też pokazywać spadki z uwagi właśnie na przeciągnięty na styczeń okres doprowadzania produkcji do "normalności", kierunek jest zapewne prawidłowy i niedługo ujawni się we wskaźnikach krajowych (przygotowanie rynku na ten fenomen to już inna historia).
Dziwna i niejako potwierdzająca tezę pogodową wydaje się rozległość spadków. Trudno tu też byłoby stawiać tezy, że zamurowani w domach ludzie mogli odrabiać brak zakupów fizycznych sprzedażą internetową - warunki pogodowe uniemożliwiały przez pewien czas dostawy. Znów jednak należy dołożyć do tej narracji łyżkę dziegciu. W cudowny sposób sprzedaż na razie nie odbije, bo symptomy psucia widoczne są od pewnego czasu. W najbliższym czasie do efektów wysokich cen dojdzie też skracanie czasu pracy w firmach. Pozytywny jednak wydaje się w tym kontekście fakt, że firmy nie planują zwolnień i zamierzają atakować problem niższej produkcji inaczej.
Najciekawszy jest jednak naszym zdaniem fragment dot. zatrudnienia i sytuacji na rynku pracy. Otóż nie widać w tym raporcie skłonności firm do skracania tygodnia pracy czy zwolnień. W dalszym ciągu występują trudności z wypełnianiem wakatów. Zaciekawił nas jednak fragment dot. redukcji zatrudnienia przez "attrition". Zacytujmy go:
Otóż jest on oparty na naturalnym "ruchu" pracowników: odejściach na emeryturę, zmianach pracy, optymalizacji stanowisk. W skrócie, po odejściu pracowników firmy nie wypełniają wakatów, lecz rozdzielają brakujące kompetencje między innych pracowników, zastępują je inaczej (automatyzacja?) lub z nich po prostu rezygnują uznając w danych warunkach za nieistotne (prawdopodobnie później trudno jest do tego wrócić). To bardzo ciekawy mechanizm obronny. Po pierwsze nie implikuje on nagłości redukcji zatrudnienia. Po drugie nie musi prowadzić do szybkiej redukcji płac (osoby przejmujące obowiązki mogą dostawać podwyżki), a jeśli pozwala się na odejście pracowników stosunkowo słabo wynagradzanych (bo z punktu widzenia firmy akurat mało w danym momencie potrzebnych), to efekt kompozycyjny dodatkowo podbija przeciętne zarobki godzinowe (prawdopodobnie odwrotny efekt ma wyjście osób w wieku emerytalnym). Po trzecie wreszcie, sprzyja to powolnej redukcji wakatów, a więc pozwala na redukcję popytu na pracę, ale raczej bez zmiany stopy bezrobocia. Ewidentnie problem wymaga dalszego monitoringu.
Mimo spływu słabych danych (uwaga: dopiero dziś będzie aktualizacja modelu w oparciu o wczorajsze dane), model FRB Atlanta wskazywał na dość stabilne szacunki wzrostu PKB w IV kwartale w okolicach 4%. Będziemy relacjonować ten element na bieżąco.