Długoterminowa ujemna korelacja siły dolara i kierunku ruchu warszawskich indeksów, w szczególności WIG20, jest znana nie od dziś. Nieczęsto jednak się zdarza, by amerykańska waluta dyktowała nam rytm, niczym dyrygent orkiestrze. A takie zjawisko mamy okazję obserwować od kilkunastu tygodni. W listopadzie ubiegłego roku kurs dolara względem złotego poszedł w górę o ponad 6 proc. Ruch ten, w łagodnej skali, zaczął się w połowie października, rozpoczynając spadkową korektę wskaźnika naszych największych firm. Wskutek niej stracił on ponad 13 proc.
Gdy jeszcze pod koniec listopada tendencja na dolarze zaczęła się zmieniać, niemal natychmiast WIG20 zmienił kierunek ruchu, fundując inwestorom początkowo dość niemrawy rajd Świętego Mikołaja, a następnie przybierający na dynamice efekt stycznia. Indeks zwyżkował w tym czasie o ponad 12 proc. Jego zachowanie w ostatnich dniach zaczyna budzić obawy, czy efekt stycznia dotrwa do końca stycznia. Utrzymującej się od trzech sesji lekkiej tendencji spadkowej na GPW towarzyszą sygnały powrotu tendencji umacniania się dolara. Tak więc kluczowej wskazówki, co do koniunktury na warszawskim parkiecie w najbliższych dniach i tygodniach, należy wypatrywać na rynku walutowym.
Z jednej strony można zakładać, że coraz bardziej jastrzębie nastawienie Fed powinno sprzyjać aprecjacji amerykańskiej waluty, jednak wcale nie jest to takie oczywiste. Klarowna polityka informacyjna rezerwy federalnej każe przypuszczać, że zaostrzanie monetarne przynajmniej częściowo jest już w notowaniach dolara uwzględnione. Ponadto należy zwrócić uwagę na nieczęsto spotykaną sytuację, w której to RPP, zmuszona do reakcji rosnącą inflację, w energicznych reakcjach wyprzedza zarówno Fed, jak i EBC, co powinno sprzyjać złotemu.
Na niekorzyść naszej waluty przemawia z kolei pogarszające się saldo bilansu handlowego. Prognozowanie zarówno sytuacji na rynku walutowym, jak i w handlu zagranicznym nie jest łatwe, pozostaje więc obserwowanie relacji złotego względem dolara i reakcji na nią naszych indeksów.