Czwartkowe dane z pewnym opóźnieniem zdecydowały o południowym kierunku dla eurodolara. Inflacja CPI w maju w USA wyniosła aż 5% r/r przy oczekiwanych 4,7%, a inflacja bazowa 3,7% r/r przy oczekiwanych 3,4% co jest jakby potwierdzeniem, że nie jest to zjawisko jednorazowe i powinno się spotkać wreszcie z reakcją amerykańskiego banku centralnego.
Z drugiej strony mamy wciąż gołębi EBC,
który nie zmienił stóp procentowych i potwierdził utrzymanie zwiększonych zakupów w ramach programu PEPP w kolejnym kwartale. Korzystnym dla euro mogły być słowa szefowej EBC Christine Lagarde o większym optymizmie co do wzrostu PKB w Eurolandzie niż jeszcze 3 miesiące temu, ale jednocześnie zaznaczyła że na wychodzenie z luźnej polityki pieniężnej jest za wcześnie. Dlatego obserwujemy dalszą reakcję rynku. Kurs spada do istotnego poziomu 1,21, którego przebicie będzie wymagało sporo przekonania ze strony sprzedających euro.
Na złotym również obserwujemy pewne osłabienie
RPP pozostaje gołębie, nie sygnalizując jasno podwyżek stóp procentowych, ale takiej dyskusji nie udaje się uniknąć. Poruszył ją wczoraj Paweł Borys, szef Polskiego Funduszu Rozwoju, widząc dynamikę PKB, jego zdaniem możliwą do utrzymania na poziomie 5% w kolejnym roku. Według niego należałoby już myśleć o normalizacji polityki pieniężnej. Dzisiejsza konferencja Adama Glapińskiego potwierdziła jednak, że do podwyżek droga daleka, i dostosowywanie się do bieżącej sytuacji gospodarczej następuje w nieśpiesznym tempie. Prezes Narodowego Banku Centralnego spodziewa się samoistnego obniżenia inflacji w następnych miesiącach do poziomu celu inflacyjnego. Perspektywa dalszego osłabienia wartości nabywczej złotego wskutek ujemnych stóp procentowych pcha kurs EURPLN w stronę 4,50.