Reklama

Brak danych

Masz ciekawy temat? Napisz do nas

twitter
youtube
facebook
instagram
linkedin
Reklama
Reklama

Strefa euro, kogo nie powinno tu być?

Katarzyna Przychodzka | 13:00 05 październik 2015
Reklama
Aa
Udostępnij
facebook
twitter
linkedin
wykop

Wprowadzenie wspólnej waluty, ujednolicenie systemu bankowego oraz instytucji nadzoru nad rynkami finansowymi, nie były pierwszorzędnym celem integracji europejskiej. Pomysł współpracy państw europejskich, który pojawił się zaraz po wojnie, miał bazować na wdrożeniu unii celnej oraz jednolitego rynku, który umożliwiałby swobodny przepływ towarów, usług, ludzi oraz kapitału.

 

Innymi słowy, integracja europejska zakładała, że suwerenne państwa europejskie, gdzie panują całkiem różne kultury i tradycje, podejmą współpracę obfitującą w korzyści dla wszystkich krajów. To później, po upadku systemu Bretton Woods, chcąc przeciwdziałać negatywnym skutkom załamania dotychczasowego systemu walutowego opartego na złocie i dolarze, podjęto decyzję o zacieśnieniu współpracy. Konsekwencją integracji był intensywny rozwój m.in. wspólnej polityki rolnej, a więc zerwanie dobrze zapowiadającej się współpracy byłoby najgorszym z możliwych rozwiązań. Stąd zdecydowano o dalszych działaniach, rozszerzając je również o zagadnienia gospodarcze. Zaowocowało to pomysłem utworzenia Unii Gospodarczo-Walutowej państw europejskich, który przekształcił się w formalny cel wspólnoty europejskiej na szczycie w Hadze w roku 1969.

 

Wspólna waluta

Reklama

I tak dziś, po kilku dziesięcioleciach pracy najwybitniejszych europejskich polityków i ekonomistów, oficjalnym środkiem płatniczym w strefie euro jest wspólna waluta EURO. Jej znaczenie jest o tyle istotne, że zgodnie z najnowszymi danymi Komisji Europejskiej udział państw strefy euro w globalnym PKB wynosi 13,1%, a Unii Europejskiej 18,7% (wkład Stanów Zjednoczonych Ameryki w światowy PKB to 19,3%). Proces integracji idzie w dobrym kierunku i można liczyć na dalszy rozwój współpracy. Ale czy na pewno wspólny pieniądz, jako uzupełnienie integracji, jest dobrym pomysłem w każdym przypadku? Czy wszystkie państwa, będące członkami strefy, są gotowe, aby nimi być?

 

Sens integracji

Aby integracja miała sens, musi prowadzić do wzrostu efektywności gospodarowania i tym samym, do zwiększenia PKB w krajach członkowskich. Musi przynosić korzyści wszystkim państwom, które podejmują współpracę. Oczywiście im więcej gospodarek będzie zaangażowanych w tworzenie wspólnoty, tym lepiej, ponieważ można lepiej wykorzystać korzyści skali płynące ze zwiększania produkcji. Do tego warto dodać możliwość specjalizacji poszczególnych państw w konkretnych dziedzinach oraz liczyć na większe długoterminowe korzyści płynące ze współpracy związanej z badaniami i rozwojem gospodarczym. Korzyści są niepodważalne, jednak należy zauważyć, że wystąpią one tylko wówczas, gdy wszystkie państwa będą znajdowały się na podobnym poziomie rozwoju. W przeciwnym razie, koszty konwergencji państw pozostających w tyle mogą być dla wspólnoty większe, niż korzyści wynikające z poszerzenia granic. I tak w przypadku strefy euro, w celu zweryfikowania, czy kraj kandydujący jest na odpowiednim poziomie rozwoju i nie odstaje znacząco od pozostałych państw członkowskich, wprowadzono w Traktacie z Maastricht cztery kryteria konwergencji, po spełnieniu których dane państwo może w pełni uczestniczyć w Unii Gospodarczej i Walutowej. Przyjrzyjmy się gospodarkom, których obecność w strefie euro w ostatnim czasie jest mocno kontrowersyjna.

 

Reklama

Grecja, Hiszpania, Portugalia

Każde z trzech państw, na długo przed przystąpieniem do strefy wspólnej waluty, musiało podjąć starania, aby spełnić kryteria zbieżności. I tak, zarówno Hiszpania, Portugalia, jak i Grecja nie spełniały ad hoc wymogów dotyczących maksymalnego poziomu deficytu finansów publicznych i długu publicznego. Rządy tych państw przyjmowały specjalne zarządzenia (pakiety zbieżności, programy konwergencji), których celem było tak zdyscyplinować finanse publiczne, by na moment rozstrzygnięcia konkursu piękności, w którym nagrodą było przystąpienie do unii walutowej, spełniać niezbędne minima. Dochodzenie do tak postawionych celów wymagało często rygorystycznych działań, w tym cięć wydatków państwowych. To jednak nie powstrzymało rządzących przed osiągnięciem swoich zamiarów. Podobnie wyglądała sytuacja z pozostałymi kryteriami konwergencji- zbyt wysoka inflacja oraz stopy procentowe tłumiły nadzieję na znalezienie się w pierwszej grupie państw tworzących Unię Gospodarczą i Walutową. Ostatecznie jednak, Hiszpanii i Portugalii udało się spełnić kryteria z Maastricht i znaleźć się w szczęśliwej jedenastce państw, które jako pierwsze przyjęły EURO, jako wspólną walutę w 1999 roku. Dwa lata później do państw tych dołączyła również Grecja.

Postęp gospodarczy wspomnianych trzech państw był tak zaskakujący, iż mówiono, że gdyby nie było traktatu z Maastricht, to trzeba by było go stworzyć, aby osiągnąć tak ambitne i korzystne cele. Wygląda więc na to, że państwa jak Hiszpania, Portugalia czy Grecja nie miały naturalnych uwarunkowań gospodarczych, aby wejść do strefy EURO, a dopiero rygorystyczne, nastawione na konkretny cel programy naprawcze pozwoliły im zbliżyć się do państw z najlepszymi wskaźnikami gospodarczymi. Nasuwa się jednak pytanie, czy państwa te były w stanie utrzymać w kolejnych latach dobre wartości kryteriów ekonomicznych?

 

Do jednego worka

Reklama

Po przystąpieniu do strefy euro, o cel inflacyjny, w państwach członkowskich, dba Europejski Bank Centralny. Stopy procentowe ustalane są na jednakowym poziomie dla wszystkich. Ponieważ wszystkie kraje musiały wcześniej spełnić kryteria konwergencji, nic dziwnego w tym, że dla podobnych gospodarek stosuje się identyczne stopy procentowe. Ta sama sytuacja dotyczy obligacji rządowych. Zgodnie z zapisami bazylejskimi, które zostały wdrożone do prawa unii walutowej w formie dyrektywy, obligacje wszystkich państw należących do OECD miały jednakową, zerową wagę ryzyka. Oznaczało to, że posiadanie zarówno obligacji emitowanych przez Niemcy, jak i dłużnych papierów Grecji, Hiszpanii i Portugalii nie niesie za sobą ryzyka. Niestety, nie przyszło nam zbyt długo czekać na konsekwencje wrzucenia wszystkich państw do jednego worka. Po kryzysie finansowym, w Stanach Zjednoczonych, zaczęły się problemy z utrzymywaniem dyscypliny finansów publicznych we wspomnianych już państwach. Podczas recesji pojawiła się inflacja i uniemożliwiła utrzymywanie deficytów na niskich poziomach. Załamanie gospodarcze spowodowało wzrost rentowności rządowych papierów dłużnych, które wciąż objęte były zerową wagą ryzyka. Dodatkowo, banki wykorzystywały możliwość zakupu długu (m.in. greckiego), charakteryzującego się teoretycznie wyższą stopą zwrotu, przy tym samym, zerowym ryzyku, co obligacje niemieckie. Ostatecznie okazało się, że Grecy, Hiszpanie i Portugalczycy nie są w stanie terminowo wykupić swojego zadłużenia. Stąd trwający do dziś międzynarodowy spektakl pod błyskotliwym tytułem Grexit.

 

Wniosek

Łącząc niepasujące do siebie elementy, możemy być pewni, że z pierwszym, większym podmuchem niesprzyjającego wiatru, nawet najwspanialsza budowla runie. Dzisiaj jesteśmy świadkiem zmagań Unii Europejskiej z problemem Grecji i innych nadmiernie zadłużonych państw. Koszty akcji pomocowych są ogromne. I choć wspólny rynek, swoboda wymiany usług czy kapitału wciąż dają korzyści, to dopóki najbardziej kłopotliwe państwa nie przywrócą swoich finansów do poziomów sprzed kryzysu, żadne z państw członkowskich nie będzie zadowolone ze współpracy w ramach struktury strefy euro.

 

Reklama

Grexit - Gerxit

Ostatnio coraz częściej wspomina się o Gerxit, czyli unii monetarnej bez Niemiec. Kosztem dla tego państwa byłaby utrata konkurencyjności eksportu. Pozwoliłoby to jednak uniknąć gigantycznych kosztów ratowania spóźnionych gospodarczo państw. Co więcej, marka niemiecka dostałaby szanse, żeby z powrotem stać się silną walutą regionalną. Jestem przekonana, że szybko wyprzedziłaby w rankingu mocno kontuzjowane EURO.

Masz ciekawy temat? Napisz do nas

Chcesz, żebyśmy opisali Twoją historię albo zajęli się jakimś problemem?

Masz ciekawy temat? Napisz do nas

Napisz do redakcji


Katarzyna Przychodzka

Katarzyna Przychodzka

Absolwentka Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie. Obecnie pracuje w Domu Maklerskim HFT Brokers. W swoim tradingu największą uwagę zwraca na fundamenty i otoczenie makro. Inwestor na rynku akcji i indeksów giełdowych.


Tematy

Reklama

Czytaj dalej