Do piątku wydawało się, że to będzie bardzo dobry tydzień dla giełd na całym świecie. Jednak nagła decyzja Chin o nałożeniu ceł na amerykański import wartości 75 miliardów dolarów, w tym 25% na samochody, oraz agresywne wypowiedzi prezydenta Trumpa na Twitterze wywołały gwałtowne spadki w Nowym Jorku w ostatnich godzinach handlu.
W rezultacie
amerykański indeks S&P500 zanotował tygodniową stratę w wysokości 1,4%, co stanowi czwarty z rzędu tydzień na minusie. Wydaje się, że wojna handlowa już dosięga gospodarki USA – indeksy koniunktury przemysłowej zauważalnie spadają. Mimo tego wykres amerykańskiej giełdy wciąż znajduje się tuż poniżej historycznych szczytów. Rynki mimo wszystko uważają, że nadchodzi tylko spowolnienie, a nie recesja.
Przekonuje ich do tego
na przykład siła amerykańskiego konsumenta, który odpowiada za dwie trzecie PKB – bezrobocie jest rekordowo niskie, płace rosną, giganci handlu detalicznego typu Home Depot czy Target pokazali w zeszłym tygodniu świetne wyniki finansowe. Do tego ewidentnie amerykański bank centralny jest gotów szybko reagować na niepokojące informacje z gospodarki, co bardzo przypomina dosyć łagodną trajektorię koniunktury z lat 90-tych. Głośno jest o ważnym sygnale ostrzegawczym – inwersji krzywej rentowności w USA, czyli wyższych stopach krótkoterminowych niż długoterminowych. Jednak natura tego zjawiska – ogromny popyt na obligacje długoterminowe USA w obliczu ujemnych stóp procentowych w innych krajach rozwiniętych oraz brak wzrostu krótkoterminowych stóp Fed mocno osłabiają wydźwięk tego dzwonka alarmowego.
Pozostałe rynki globalne
w większości zyskiwały. Niemiecki DAX wzrósł o 0,4%, francuski CAC40 o 0,5%, indeks rynków rozwijających się MSCI EM o 0,3%. W Niemczech pojawiły się pierwsze nieśmiałe wypowiedzi przedstawicieli władz o zwiększeniu w przyszłości wydatków budżetowych. Według wielu ekonomistów jest to najlepsza broń w walce ze spowolnieniem gospodarczym w Europie, wobec zerowych stóp procentowych EBC i coraz mniejszej efektywności polityki monetarnej.
Po kilku fatalnych tygodniach
dla WIG20 w końcu przyszło odbicie. Indeks polskich największych spółek wzrósł o 1,9%. Mniejsze spółki niestety nie doświadczyły powrotu popytu – mWIG40 spadł o 0,1%, zaś sWIG80 symbolicznie wzrósł o 0,1%. Patrząc na poszczególne spółki widzimy jednak spore różnice – wyraźnie zyskuje handel detaliczny po dobrych wynikach i dzięki dobrym perspektywom z tytułu rosnącej inflacji i pomysłów redystrybucyjnych rządu – Dino zyskało 11,4%, CCC 4,2% zaś LPP 3,4%. Duży spadek zanotował dosyć spekulacyjny Play (-6,2%), JSW na spadających cenach węgla koksowego straciło 5,3%, podaż dotknęła też większość firm energetycznych.
Nadchodzący tydzień będzie pierwszym od dawna bez istotnych informacji gospodarczych. Skończył się także sezon wynikowy w USA. Pewien wpływ na politykę monetarną w Europie mogą mieć wstępne odczyty inflacji w Niemczech (czwartek) i Francji (piątek).