Wbrew powszechnym obawom, rynek mieszkaniowy przetrwał dwie zeszłoroczne fale pandemii COVID-19 w niezłej kondycji. Czy uodpornił się na kryzysy? Niskie stopy procentowe wydają się być skuteczną „szczepionką”.
W oparciu o spływające dane, można już przedstawić pełną diagnozę rynku mieszkaniowego. Przede wszystkim należy podkreślić, że nie sprawdziły się czarne prognozy, mówiące o gwałtownym spadku popytu na mieszkania, a w efekcie – ich cen. A przypomnijmy, że marcowy lockdown spowodowany pandemią wywołał olbrzymi popłoch wśród deweloperów i pośredników. Trudno się temu dziwić, ponieważ z ich biur nagle zniknęli klienci. Ponadto zamknęły się urzędy i biura notarialne, zaś banki zareagowały zaostrzeniem wymagań kredytowych. Na szczęście, taki stan rzeczy nie utrzymał się długo.
Prawdziwy stres w trakcie lockdownu dotknął deweloperów. Z jednej strony większość mieszkań w budowie była już zakontraktowana. Niepokój zasiały jednak doniesienia o wycofywaniu się nabywców z zawartych wcześniej umów deweloperskich. W tej sytuacji wiele firm wstrzymało się z rozpoczęciem nowych inwestycji.
Już w czerwcu strach najwyraźniej zaczął ustępować, gdyż okazało się, że Polacy nie rezygnują z zakupu nowych mieszkań. Mimo to deweloperzy starali się tak dawkować ich podaż, aby w sytuacji gwałtownego spadku popytu, nie pozostać z rozpoczętymi budowami. Było to szczególnie zauważalne wczesną jesienią, gdy wzrosło ryzyko drugiej fali pandemii, a w efekcie kolejnego lockdownu. W całym 2020 r. deweloperzy rozpoczęli budowę ok. 130,2 tys. mieszkań, czyli o 8,3% mniej niż rok wcześniej. Przełożyło się to niekorzystnie na zawierane umowy deweloperskie. W całym 2020 r. deweloperzy pozyskali ok. 104,3 tys. nowych klientów. Rok wcześniej było ich o przeszło 9% więcej.
Optymizmem mogą więc napawać styczniowe dane GUS – ponad 12,4 tys. rozpoczętych mieszkań deweloperskich to wynik o blisko 24% lepszy niż w analogicznym okresie 2020 r.
Co ważne, rok 2020 przyniósł także poprawę w kwestii pozwoleń na budowę. Na ich podstawie deweloperzy będą mogli wybudować blisko 171,6 tys. mieszkań, czyli o 2,5% więcej, niż na podstawie pozwoleń wydanych w 2019 r.
Do tych statystyk należy jednak podchodzić z lekką rezerwą. Wielu inwestorów, w tym deweloperów, składało w ubiegłym roku wnioski o pozwolenie na budowę, aby uniknąć dodatkowych kosztów, w związku z zaostrzeniem parametrów energetycznych budynków mieszkalnych od 2021 r. Efektem jest wysyp pozwoleń, który zaczął się w końcówce ubiegłego roku i najpewniej potrwa jeszcze kilka miesięcy. Dla przykładu, w grudniu 2020 r. deweloperzy uzyskali pozwolenia na budowę ok. 25,2 tys. mieszkań. Dla porównania, w analogicznym okresie rok wcześniej było ich niemal o połowę mniej.
Chcesz uzyskać dostęp do artykułu?