Niepewność ekonomiczna, obawa przed recesją oraz rosnąca inflacja powodują zaniepokojenie wśród inwestorów. Dewaluacja pieniądza w czasie powoduje, że szukamy aktywów, w które moglibyśmy ulokować nasze, nawet skromne, nadwyżki finansowe. Obligacje czy kupno nieruchomości nie są już zbyt opłacalną alternatywą, głównie z powodu niskiej stopy zwrotu przy wysokich kosztach inflacji. I tu przychodzi z pomocą mało znany rynek inwestycji alternatywnych, którym jest polski rynek dzieł sztuki. Od paru już lat mówimy o jego rosnących obrotach, rekordowych sprzedażach, historycznych maksimach cen osiąganych przez prace znanych artystów. Trend ten wygląda na stabilny, głównie z powodu niskiego poziomu startowego, jak i dużego niedoszacowania rynku.
Jak widać na wykresie nr 1, rynek aukcyjny z perspektywy pięciu lat wzrósł trzykrotnie. Jest to związane nie tylko z większym wolumenem obrotu, ale także ze wzrostem cen prac artystów najbardziej poszukiwanych na rynku. Prace Zdzisława Beksińskiego jeszcze niedawno kupowane po 80 tysięcy złotych teraz sprzedały się po 600 tysięcy, dzieła Edwarda Dwurnika z 10 tysięcy złotych przekroczyły granicę 100 tysięcy, a obraz Ewy Juszkiewicz, wyceniany na 100 tysięcy, sprzedał się ostatnio za prawie 3 miliony. W związku z pandemią pojawił się bardzo duży odsetek nowych klientów kupujących online, dla których bariera cenowa nie stanowi ograniczenia - nie pamiętają oni poprzednich cen, zaczynają budować nowe kolekcje i są zdecydowani pozyskiwać dzieła wybitne, licytując je wysoko.
Z drugiej strony, zwracanie uwagi tylko na rekordy cenowo zaciemniałoby obraz rynku sztuki. Biorąc pod uwagę wszystkie sprzedane obiekty - i to nie tylko w Polsce, ale i na świecie, to okaże się, że 80% z nich osiągnęło cenę nie większą niż 5 000 złotych, a na świecie jest to 5 000 dolarów. To zaś oznacza, że tak naprawdę każdego powinno być stać, aby rozpocząć swoją przygodę ze sztuką.
Dla inwestorów ważny jest jeszcze jeden aspekt, który wyróżnia rynek sztuki wśród innych form inwestowania. Według danych zebranych przez JP Morgan, w czasach zwiększonej presji inflacyjnej, inwestycje w akcje przynoszą średnio tylko 2% zysku rocznie. Obligacje pozwolą w tym czasie zarobić 5%, surowce 13%, a rynek sztuki liczony indeksem Mei Moses Art aż 18%.
Chcesz uzyskać dostęp do artykułu?