Rynkowe byki od końca grudnia ubiegłego roku dominują na parkietach po obydwu stronach Atlantyku. Rynek akcji został wsparty w pierwszej kolejności przez zaprzestanie dalszych podwyżek stóp procentowych przez Rezerwę Federalną Stanów Zjednoczonych oraz zapowiedź zakończenia redukcji sumy bilansowej FEDu, a następnie przez rosnący optymizm odnośnie zakończenia wojny handlowej na linii USA - Chiny.
Pierwszy z czynników, czyli neutralny lub nawet gołębi FED, mógł zostać w dużej mierze zdyskontowany przez rynek, podobnie jak i drugi z nich, czyli postępy w rozmowach handlowych. W tym tygodniu dowiedzieliśmy się, że umowa jest już prawie gotowa, a więc teraz pozostaje kwestia jej ostatecznego kształtu. Niemniej jednak obydwa czynniki już od dłuższego czasu mogą być w cenach akcji z Wall Street.
Wykres S&P 500. Źródło: platforma Conotoxia.
Niemniej jednak notowania popularnego indeksu S&P 500 zniosły już 90 proc. całej poprzedniej korekty, zbliżając się do historycznego szczytu, który może być aktualnie najbliższym miejscem oporu dla tego rynku.
Wydaje się, że o ile temat FED czy umowy handlowej powoli jest zgrany przez rynek, o tyle najważniejszym obecnie zagadnieniem będzie zbliżający się sezon wyników za I kwartał. To on wraz z zapowiedziami spółek odnośnie przyszłych wyników wydaje się być najistotniejszy w otoczeniu spowalniającej gospodarki, czy wypłaszczającej się krzywej rentowności.