SP&500 broni się przed pogłębieniem spadku do ponad 20 proc., czyli poziomu zwyczajowo oznaczającym wejście rynku w fazę bessy. Technologiczny Nasdaq Composite dawno już się w niej znalazł. Podwyższona zmienność notowań dostrzegalna od kilkunastu dni może sugerować zbliżanie się przesilenia.
Trudno na razie liczyć na powrót do długotrwałej tendencji zwyżkowej, ale solidnego wzrostowego odreagowania można się spodziewać. Na razie ze strony analityków płyną mało optymistyczne prognozy dotyczące zarówno gospodarki amerykańskiej, jak i europejskiej, ale nastroje na rynku są już tak złe i wiele negatywnych czynników jest już uwzględnionych w cenach, że odbicie staje się coraz bardziej prawdopodobne. Perspektywy makroekonomiczna w dłuższym horyzoncie są nadal dość niepewne, ale wcale nie wydaj się przesądzone, że gospodarki wejdą w fazę głębszej, czy tym bardziej długotrwałej recesji. Koniec roku może przynieść już bardziej optymistyczny obraz, a gdyby tak się stało, okazałoby się zapewne, że ci, którzy obecnie kupują przecenione akcje, zrobili dobry interes.
Na warszawskim parkiecie kierunek ruchu jest także zdominowany przez niedźwiedzie i także indeksy znajdują się na granicy bessy, to jednak od trzech tygodni nastroje ulegają wyraźniejszej poprawie. Fakt, że dynamika tego zjawiska nie jest zbyt imponująca, może był interpretowany optymistycznie. Trzeba jednak pamiętać, że lepsze nastroje w dużej mierze zawdzięczamy osłabieniu się dolara. Zmiana retoryki Europejskiego Banku Centralnego na bardziej jastrzębią może zrównoważyć kierunki zmian notowań obu głównych walut na dłużej, co byłoby czynnikiem korzystnym dla emerging markets, a więc także i dla naszej giełdy.