Wystąpienia członków Fed miały być w tym roku nudne. Chcemy wyższej inflacji, gospodarka wymaga wsparcia, robimy to wszystko dla bezrobotnych itp. itd. Tymczasem już przed lutowym wystąpieniem w Kongresie Powell będzie miał o czym myśleć. Po ubiegłotygodniowej publikacji styczniowych danych o sprzedaży detalicznej w USA (przypomnijmy, roczna dynamika najwyższa od 2011 roku, a jeszcze nie doszły „większe” czeki o wartości $1400) dyskusja o możliwym przegrzaniu amerykańskiej gospodarki rozgorzała na dobre, a wraz z nią w górę pną się rentowności obligacji. Wynoszą obecnie już blisko 1,4%, a to ponad 2-krotnie więcej niż jeszcze w sierpniu.
Co ciekawe administracja Bidena nie zamierza poprzestać na ostatnim wsparciu, a chce namówić Kongres na kolejne ruchy, jak np. na pakiet infrastrukturalny. Jeszcze kilka tygodni temu Powell pewnie przyklaskiwałby temu głośno, teraz jednak będzie musiał ważyć słowa. Zignorować zagrożenie i brnąc w zaparte udawać, że wszystko jest pod kontrolą? Czy może odnieść się do ryzyk i jeszcze bardziej wystraszyć inwestorów? Po ignorancji, którą ostatnio zaprezentował Bullard obstawiam to pierwsze, jednak to nie będą tak łatwe miesiące dla Fed, jak zapewne zakładali.
Najbardziej cierpiało złoto, które jednak w piątek wybroniło wsparcie i dziś mocno odbija. Nadal nie widać reakcji na dolarze – w ubiegłym tygodniu była podjęta próba umocnienia, ale została „zgaszona” i nadal dolar pozostaje słaby. Rentowności zaczynają trochę ciążyć rynkom akcji, ale skala dostosowania na razie jest też bardzo niewielka – modelowo taki wzrost powinien ściągnąć Nasdaq 20% niżej, a mamy na razie 3% realizację zysków. Widać zatem, że na ten moment „kojąca narracja” Fed działa i dlatego uważam, że Powell nie będzie chciał dobrych nastrojów popsuć „zbędnymi” obawami (zwłaszcza, że podkreślałyby nieracjonalność firmowanej przez niego polityki). Słowa to jedno, a dane to drugie – w tym tygodniu mamy sporo publikacji, jednak nie tych kluczowych dla wątku inflacyjnego. Co prawda w piątek mamy PCE w USA, ale to dane za styczeń, a już CPI pokazała, że w styczniu inflacja jeszcze była niska. Ciekawsze będą chyba już dane o zamówieniach na dobra trwałego użytku (czwartek). Dziś o 10:00 indeks Ifo.
Tymczasem o 9:20 euro kosztuje 4,4905 złotego, dolar 3,7089 złotego, frank 4,1163 złotego, zaś funt 5,1917 złotego.