Jak pewnie zauważyliście, media głównego nurtu od dawna mają tendencję do przekazywania informacji, często o opiniotwórczym już charakterze. Innymi słowy widz / czytelnik po zapoznaniu się z materiałem, ma mieć od razu wyrobione zdanie na temat tego, co zobaczył / przeczytał. Pamiętajmy jednak, że mówimy o mediach ogólnych, a nie specjalistycznych, gdzie opinia eksperta z danej dziedziny jest już zwykle wskazana. Media mają oczywiście swoich właścicieli. Choć poniższa grafika ma już dobrych parę lat, dość dobrze pokazuje, jaką siłę może mieć w rękach kilka większych korporacji, będących właścicielami wielu medialnych podmiotów.
Stąd już bardzo krótka droga do tego, aby ujednolicić przekaz dotyczący konkretnego zagadnienia, np. choroby, konfliktu, oceny wybranego skrzydła politycznego, czy tego, co robić z finansowymi nadwyżkami. Jeśli ktoś z Was ma w zwyczaju śledzić np. CNBC, pewnie zauważył już, ile antenowego czasu poświęcone jest „produktom Wall Street”, a więc akcjom, obligacjom, ETF-om, walutom, wszelkiej maści instrumentom pochodnym, a ile tego czasu przypada na de facto ich konkurenta, a więc fizyczne złoto. I dzieje się to pomimo tego, że od 2000 roku złoto deklasuje główne indeksy na Wall Street.
Odczytywanie skryptu z ujednoliconym przekazem zobaczyć możecie chociażby na poniższym video.
Dlaczego o tym wspominam? Bowiem na naszym, inwestycyjnym podwórku, interesować nas powinna nie tyle obowiązująca narracja, co moment jej zmiany, który może mieć bardzo duży wpływ na określone aktywa finansowe. I choć czytający od roku nasze artykuły, czy też śledzący materiały video na naszym kanale Youtube, znają już na pamięć listę zagrożeń, z którymi zmierzyć się będzie musiała globalna waluta rezerwowa, teraz temat ten wzięły na tapet takie telewizje jak CNN
i FOX News.
Niemal jednocześnie (25.03) w bardzo podobnych (także pod względem długości) materiałach widzowie dowiedzieli się np., że:
Otwartą pozostaje teraz kwestia, czy w najbliższym czasie zobaczymy więcej tego typu treści w mainstreamie. Gdyby tak zaczęło się dziać, warto się zastanowić, do czego jest to podłoże. Na myśl przychodzą przynajmniej dwa aspekty.
Pierwsza opcja to tworzenie narracji pod konieczność bronienia statusu dolara jako waluty rezerwowej, a tym samym bronienia hegemonii Stanów Zjednoczonych, a zatem przygotowywanie opinii publicznej do nadchodzącego konfliktu z Chinami.
Druga opcja zakładałaby, że USA są już pogodzone ze zmierzchem dominacji dolara. Tutaj warto przypomnieć wypowiedź Jerome Powella z marca ubiegłego roku, dopuszczającego funkcjonowanie więcej niż jednej waluty rezerwowej.
W tej sytuacji byłby to ze strony wspomnianych mediów już jedynie początek oswajania opinii publicznej z nadchodzącymi zmianami. Przeglądając wielokrotnie te materiały, nie odnoszę wrażenia, aby miały jakiś agresywny przekaz (w stylu „musimy walczyć o dolara”), stąd też na chwilę obecną nieco bardziej przychylałbym się do scenariusza drugiego.
**************