Reklama
WIG82 745,58+1,45%
WIG202 436,05+1,72%
EUR / PLN4,31+0,04%
USD / PLN4,00+0,16%
CHF / PLN4,43+0,07%
GBP / PLN5,05+0,15%
EUR / USD1,08-0,12%
DAX18 492,49+0,08%
FT-SE7 952,60+0,26%
CAC 408 205,81+0,01%
DJI39 807,37+0,12%
S&P 5005 254,35+0,11%
ROPA BRENT87,07+1,60%
ROPA WTI82,70+1,20%
ZŁOTO2 234,24+0,06%
SREBRO25,03+1,87%

Masz ciekawy temat? Napisz do nas

twitter
youtube
facebook
instagram
linkedin
Reklama
Reklama

Krach na rynku ropy naftowej i wojna cenowa. Co się wydarzyło i dlaczego ropa dalej będzie tanieć?

Darek Dziduch | 18:48 10 marzec 2020
Krach na rynku ropy naftowej i wojna cenowa. Co się wydarzyło i dlaczego ropa dalej będzie tanieć? | FXMAG
Reklama
Aa
Udostępnij
facebook
twitter
linkedin
wykop

Na poniedziałkowej sesji 9 marca doszło do krachu na rynku ropy naftowej, w wyniku którego notowania czarnego złota traciły nawet 34%, spadając do poziomów najniższych od czterech lat. Wczorajsze spadki były największymi od niemal trzech dekad - ostatni raz tak mocne obsunięcie notowań ropy naftowej miało miejsce w styczniu 1991 r., kiedy rozpoczęła się słynna Operacja Pustynna Burza w ramach wojny w Zatoce Perskiej. Tym razem jednak krach na rynku ropy nie był spowodowany konfliktami zbrojnymi i napięciami w regionie, a walką polityczną i nakładającą się na to niepewnością na rynkach finansowych, związaną z postępującą epidemią koronawirusa. Co konkretnie doprowadziło do tak mocnych spadków i dlaczego reakcja podażowa była tak gwałtowna?

 

Im więcej ropy, tym mniej

W zeszły czwartek 5 marca w Wiedniu odbyło się formalne spotkanie Organizacji Krajów Eksportujących Ropę Naftową (OPEC), którego głównym tematem było wprowadzenie dodatkowych cięć wydobycia surowca, mających na celu utrzymanie cen ropy naftowej. Wybuch epidemii koronawirusa w Chinach od początku stycznia doprowadził do znacznego spadku zużycia i importu ropy naftowej, to zaś bezpośrednio przełożyło się na mniejsze zapotrzebowanie na surowiec ze strony drugiej co do wielkości gospodarki świata. Rozprzestrzenienie się epidemii na inne kraje dodatkowo spotęgowało globalny spadek popytu na ropę naftową. Skutkiem tego były postępujące spadki notowań surowca - od stycznia cena baryłki ropy WTI spadła z niecałych 65 dolarów do 41,10 USD na zamknięciu piątkowej sesji, co było najniższym poziomem cenowym od połowy 2016 r.

OPEC chciał przeforsować dalsze cięcia produkcji ropy naftowej, po to by zmniejszyć podaż surowca i bronić rynkowych notowań czarnego złota. Aktualnie obowiązujące (do końca marca) limity produkcji ustalone przez OPEC i Rosję zakładają redukcję wydobycia o 2,1 mln baryłek ropy dziennie (z czego 0,4 mln ze strony samej Arabii Saudyjskiej). Początkowo kraje wchodzące w skład kartelu chciały utrzymać obecne ograniczenia do końca 2020 r. I właśnie na tej propozycji stanęły czwartkowe negocjacje. Dzień później odbyło się spotkanie grupy OPEC+, w skład której - oprócz trzynastu krajów kartelu - wchodzi również dziesięć państw, nad którymi nieformalne przywództwo prowadzi Rosja. Piątkowe negocjacje nie przebiegły już jednak tak gładko i to od nich rozpoczął się ciąg wydarzeń, który wywołał poniedziałkowy krach.

Reklama

 

Przed piątkowymi obradami grupy OPEC+ Arabia Saudyjska zaproponowała dodatkowe cięcia, zamiast utrzymania dotychczasowego limitu produkcji do końca roku. Od drugiego kwartału ograniczenia produkcji ropy naftowej miały objąć dodatkowo 1,5 mln baryłek dziennie, co łącznie dawałoby limit 3,6 mln baryłek. Tak radykalne ograniczenia podaży ropy naftowej byłyby największymi od ponad dekady, czyli od czasów, w których globalna gospodarka zaczynała zmagania z kryzysem ekonomicznym. Byłyby, gdyby doszło do ich zatwierdzenia. Na tak duże ograniczenia produkcji nie zgodziła się jednak Rosja, od której uzależnione było to, czy limity zostaną wprowadzone. Moskwa nie zgodziła się na dodatkowe cięcia wydobycia, które mogłyby przełożyć się na spowolnienie rozwoju gospodarczego i mniejsze wpływy do budżetu państwa. Piątkowe negocjacje zostały zerwane, a Rosja w praktyce wystąpiła z grupy państw zrzeszonych w OPEC+. Na wieść o braku porozumienia w kwestii ograniczeń produkcji, notowania ropy naftowej spadły o ponad 9%, osiągając poziom 41 dolarów za baryłkę.

Mało kto jednak spodziewał się tego, na co zdecydowała się Arabia Saudyjska, w odpowiedzi na zerwanie negocjacji przez Rosję, która już wcześniej starała się ograniczać produkcję w jak najmniejszym stopniu i robiła to tylko częściowo.

URL Artykułu

 

Arabia Saudyjska zatrzęsła rynkiem

Reklama

W niedzielę 8 marca Arabia Saudyjska, która dotychczas stosowała znaczne ograniczenia produkcji ropy naftowej, zdecydowała o zwiększeniu produkcji z 9,7 mln baryłek ropy naftowej dziennie do 10 mln baryłek, jednocześnie znacznie obniżając ceny surowca, po jakim będzie sprzedawać go od kwietnia - do 8 dolarów z dotychczasowych 14 dolarów (niemal 43%). Decyzja Arabii Saudyjskiej była równoznaczna z wypowiedzeniem wojny cenowej na rynku ropy i doprowadziła do krachu na poniedziałkowej sesji.

Tydzień handlowy rozpoczął się ogromną luką spadkową na rynku ropy - ropa WTI na otwarciu sesji traciła 34%, spadając do 27,34 dolarów za baryłkę, kończąc z ceną 31,67 dolara i 24% spadkiem. Panika na rynku ropy pociągnęła za sobą również giełdy - indeks S&P500 spadł na otwarciu poniedziałkowej sesji o ponad 7%, co doprowadziło do piętnastominutowego zawieszenia notowań na nowojorskim parkiecie, po raz pierwszy od grudnia 2008 r. Tak złej sesji dawno nie było również na warszawskiej giełdzie - WIG20 zakończył sesję z niemal ośmioprocentowym spadkiem, zaś zaledwie piętnaście spółek z całego głównego rynku spółek zanotowało wzrosty notowań.

URL Artykułu

 

To nie koniec dołowania ropy?

We wtorek największy producent ropy naftowej na świecie, jakim jest saudyjski Saudi Aramco, ogłosił że od drugiego kwartału rozpocznie wykorzystywanie swoich pełnych mocy przerobowych. Oznacza to zwiększenie produkcji o 20% i będzie równoznaczne z wydobywaniem 12,5 mln baryłek ropy naftowej każdego dnia. Co więcej, surowiec będzie sprzedawany po rekordowo niskiej, wręcz dumpingowej cenie. Na reakcję Rosji nie trzeba było długo czekać - minister energii Aleksander Nowak zapowiedział, że Rosja jest w stanie zwiększyć produkcję ropy naftowej nawet o pół miliona baryłek dziennie. W lutym rosyjskie wydobycie wyniosło niecałe 11,3 mln baryłek na dobę, zaś zwiększenie produkcji o kolejne 500 tys. baryłek byłoby równoznaczne z ustanowieniem nowego rekordu.

Reklama

Wojna cenowa na rynku ropy wejdzie w decydującą fazę od kwietnia, kiedy to na rynku dojdzie do niekontrolowanej nadpodaży surowca. Mimo niemal 8% odbicia na wtorkowej sesji po wcześniejszych spadkach, trudno liczyć na wzrosty cen ropy w najbliższym czasie. Analitycy Goldman Sachs prognozują, że konflikt na linii Rosja Arabia Saudyjska może skutkować spadkiem cen baryłki ropy nawet do poziomu 20 dolarów, co dla większości krajów produkujących ropę oznaczałoby wydobycie znacznie poniżej rentowności.

URL Artykułu

 

Tańsza ropa to niższe ceny na stacjach?

Dynamiczny spadek notowań na rynku ropy naftowej ze zdroworozsądkowego punktu widzenia powinien dość szybko przełożyć się na obniżki cen paliw na stacjach. W praktyce nie jest to jednak takie proste. Od początku roku cena baryłki ropy naftowej na globalnym rynku spadła niemal o połowę, jednak na podobne spadki cen paliw nie ma co liczyć. W tym samym czasie średni koszt litra benzyny 95-oktanowej na polskich stacjach paliw spadł z 4,97 złotych do 4,86 złotego, czyli niewiele ponad 2%. Dlaczego tak jest? Po pierwsze, jak wiadomo ceny paliw obarczone są różnymi dodatkowymi opłatami i podatkami, stąd też w wartości pojedynczego litra paliwa na stacjach nie ma aż tak wiele samego… paliwa. W cenie jednego litra oleju napędowego zaledwie 46% stanowi wartość netto samego paliwa, wyznaczana przez rafinerię. W przypadku benzyny 95 ten odsetek jest jeszcze niższy i wynosi 42%. Z tego względu potencjalne obniżki cen paliw na stacjach będą znacznie niższe niż spadki cen ropy naftowej na globalnych rynkach. Kolejna sprawa to kwestia dostaw. Nawet przy długotrwałych spadkach notowań ropy, na obniżki cen detalicznych na stacjach paliw trzeba poczekać ze względu na dostawy surowca o niższej cenie, który jako gotowy do zakupu produkt trafia na stacje z wielotygodniowym opóźnieniem. Koncerny paliwowe ustalają ceny oleju napędowego i benzyny w oparciu o uśrednione ceny miesięczne i kwartalne, stąd też finalna reakcja cen paliw zawsze jest wygładzona w stosunku do tego, co dzieje się na rynku ropy naftowej. Nie sposób jednak nie zauważyć, że koncerny paliwowe chętniej podwyższają ceny swoich produktów niż je obniżają.

Czy możemy spodziewać się znacznych obniżek cen paliw na stacjach? Jeżeli wojna cenowa i wynikająca z niej nadpodaż taniej ropy utrzymają się przez najbliższe miesiące, a także jeśli epidemia koronawirusa nie zacznie ustępować, to obniżki na stacjach paliw będą nieuniknione. Trudno jednak liczyć na to, że średnia cena benzyny bezołowiowej 95 szybko powróci do poziomu 4 złotych za litr, zaś średnia cena litra oleju napędowego spadnie do 3,70 PLN, jak miało to miejsce w pierwszym kwartale 2016 r. Taki scenariusz, ze względu na opisane czynniki, nie jest jednak nierealny.

Reklama

 

 

Masz ciekawy temat? Napisz do nas

Chcesz, żebyśmy opisali Twoją historię albo zajęli się jakimś problemem?

Masz ciekawy temat? Napisz do nas

Napisz do redakcji


Darek Dziduch

Darek Dziduch

Redaktor portalu FXMAG i wydawca magazynu Inwestor. Nagrywa na YouTube materiały edukacyjne, poruszając tematy związane przede wszystkim z inwestycjami, finansami osobistymi i gospodarką.

Obserwuj autoraTwitter


Tematy

Reklama

Czytaj dalej