Jedną z podstawowych zalet kryptowalut jest brak instytucji pośredniczących w obrocie. Transfer środków odbywa się metodą peer-to-peer, wprost pomiędzy stronami transakcji i bez żadnych centralnych instytucji księgujących przelewy czy przechowujących zgromadzone aktywa.
Każdy portfel Bitcoin ma przypisane dwa alfanumeryczne ciągi znaków: klucz publiczny oraz prywatny. Ten pierwszy jest swoistym „numerem konta” i to on służy do przelewania środków przez pozostałych inwestorów, a także do weryfikacji transakcji i liczby monet przez sieć. Klucz prywatny umożliwia z kolei dostęp do portfela i zarządzania zgromadzonymi Bitcoinami. Co ważne, użycie silnego szyfrowania oraz brak konkretnego podmiotu (np. banku) zarządzającego portfelem sprawiają, że następcze odtworzenie klucza prywatnego jest niemożliwe. Z jednej strony zapewnia to wysoki poziom bezpieczeństwa (nikt nie może uzyskać dostępu do monet bez otrzymania klucza od ich właściciela), ale z drugiej wymaga od inwestorów pewnej staranności. Klucz prywatny należy dobrze zapisać, lub ewentualnie zapamiętać, ponieważ jego utrata oznacza nieodwracalny brak dostępu do zgromadzonych środków.
O skutkach niedbalstwa w kwestii przechowywania klucza prywatnego boleśnie przekonał się 32-letni informatyk, James Howells. Jak informuje New York Post, Howells przez przypadek wyrzucił pendrive, na którym miał zapisany klucz do portfela zawierającego 7 500 Bitcoinów, co na chwilę obecną odpowiada blisko 60 milionom dolarów.
„W 2009r. wykopałem ponad 7 500 monet w przeciągu tygodnia. W tamtym czasie miningiem zajmowało się nas zaledwie sześciu, przypominało to pierwsze dni gorączki złota. Cztery lata później znalazłem w szufladzie biurka dwa pendrive'y. Jeden był pusty, a drugi zawierał moje klucze prywatne. Miałem wyrzucić ten pierwszy, ale przez pomyłkę do kosza trafił dysk z danymi dostępowymi do portfela.”- powiedział. Gdy jakiś czas później ceny Bitcoina przekroczyły pułap 100 $, Howells przypomniał sobie o swoich monetach i dopiero wówczas zrozumiał swój błąd. Potem mógł już tylko z wściekłością i bezradnością patrzeć, jak wartość jego utraconych aktywów stopniowo przekracza próg dwóch, trzech, dziesięciu i więcej milionów dolarów. Zaoferował nawet lokalnym władzom nagrodę w wysokości 10 000 000 $ w zamian za możliwość przeszukania lokalnego wysypiska śmieci. Zgody jednak nie uzyskał.
Utrata dostępu do portfela nie zawsze jednak musi być wynikiem niedopatrzenia. Czasem dochodzi do tego w wyniku świadomego działania, nazywanego „paleniem” Bitcoinów. Mechanizm jest bardzo prosty i polega na przetransferowaniu określonej sumy do portfela, którego klucz prywatny został bezpowrotnie stracony. W ten sposób monety co prawda dalej istnieją w blockchainie i można je namierzyć, lecz nigdy nie wrócą już do obiegu. Motywacje są różne, ale na ogół chodzi o spekulację, lub jak w przypadku kryptowaluty XCP (której deweloperzy celowo spalili 2124 Bitcoiny) przyznanie wartości metodą proof of burn.
Nie zawsze jednak tego typu działania biorą się z czysto materialistycznych pobudek. Czasem w grę wchodzą też kwestie moralne, jak w przypadku zniszczenia 13 monet przez dziennikarzy czasopisma WIRED. Rzecz miała miejsce w 2013 roku, kiedy to do redakcji trafił egzemplarz testowy koparki nieistniejącej już firmy Butterfly. Próba urządzenia dała bardzo zadowalające rezultaty i w krótkim czasie zgromadzone zostały środki odpowiadające dzisiejszej kwocie 100 000 $. Robert McMillan, jeden z ówczesnych redaktorów WIRED stwierdził: „Po otrzymaniu do recenzji tamtej koparki od Butterfly pojawił się nowy dylemat etyczny: co zrobić z zyskami wygenerowanymi przez testowany sprzęt, który dosłownie drukuje pieniądze?”. Głosy były podzielone, ale jedno nie ulegało wątpliwości: jeśli redakcja ma zachować rzetelne i obiektywne spojrzenie na Bitcoina, monety muszą zniknąć. Wśród proponowanych rozwiązań znalazło się przekazanie na cele charytatywne, wsparcie organizacji dziennikarskich czy sfinansowanie szkoleń dla pracowników, ale ostatecznie postanowiono o spaleniu spornych środków poprzez zniszczenie jego zapisu.
Nie jest znana dokładna liczba permanentnie zamrożonych Bitcoinów. Najnowszy raport Chainalysis, firmy zajmującej się drobiazgową analizą blockchainów przede wszystkim pod kątem oszustw i przestępstw, zawiera jednak dość zaskakujące informacje. Zdaniem analityków, bezpowrotnie utraconych zostało od 2,78 do 3,79 miliona monet. Przy obecnej podaży na poziomie ponad 17 milionów wykopanych dotychczas Bitcoinów stanowi to 16-22% całości. Co więcej, maksymalna liczba monet została odgórnie ograniczona do 21 milionów, który to pułap według różnych prognoz mielibyśmy osiągnąć w przeciągu najbliższych dwudziestu lat. Nawet wówczas „spalone” dotychczas Bitcoiny będą stanowiły 18% ogółu, a przecież należy się spodziewać dalszego wzrostu ich liczby. Nasuwa się zatem jedno pytanie: czy kurs BTC jest mocno niedoszacowany i czeka nas gwałtowny wzrost, czy może jednak ograniczona podaż została już uwzględniona przez rynek?
Kryptowaluty kuszą potencjałem inwestycyjnym oraz licznymi przewagami w stosunku do tradycyjnych pieniędzy. Technologia blockchain oferuje z kolei wiele interesujących możliwości i ma szansę zrewolucjonizować sposób, w jaki funkcjonuje obecny świat. Tym niemniej, sami użytkownicy muszą również wykazać się pewną odpowiedzialnością i starannością, ponieważ niezwykle łatwo jest ponieść duże straty nie tylko w wyniku oszustwa, ale też własnej nieuwagi.