Reklama
WIG79 997,20-0,25%
WIG202 350,87+0,00%
EUR / PLN4,32+0,00%
USD / PLN3,98-0,02%
CHF / PLN4,48-0,10%
GBP / PLN5,06-0,05%
EUR / USD1,09+0,02%
DAX17 932,68-0,02%
FT-SE7 722,60-0,06%
CAC 408 148,14-0,20%
DJI38 790,43+0,20%
S&P 5005 149,42+0,63%
ROPA BRENT86,72-0,22%
ROPA WTI82,55-0,31%
ZŁOTO2 161,48+0,00%
SREBRO25,13+0,40%

Masz ciekawy temat? Napisz do nas

twitter
youtube
facebook
instagram
linkedin
Reklama
Reklama

ICO teraz? Czy model publicznych emisji tokenów się wypalił?

Darek Dziduch | 20:47 11 styczeń 2019

Reklama
Aa
Udostępnij
facebook
twitter
linkedin

Publiczna sprzedaż tokenów w ramach ICO to gorący temat drugiej połowy zeszłego roku i początku 2018, który bez wątpienia przyczynił się do nieodwracalnej zmiany oblicza całego rynku kryptowalut, wprowadzając w życie wiele nieznanych wcześniej elementów cyfrowej ekonomii. Na fundamentach ICO ufundowanych zostało wiele z dzisiejszych czołowych blockchainowych projektów, takich jak chociażby Ethereum, czy EOS. Szał ICO bardzo szybko przerodził się jednak w bezmyślną pogoń start-upów za łatwymi pieniędzmi od inwestorów, dla tych drugich zaś stał się mrzonką o lokowaniu kapitału w przyszłych następców Google, czy Amazona. Wystarczyło zaledwie kilka miesięcy, aby na jaw wyszły wszystkie wady modelu finansowania w ramach ICO, do których należy niemal całkowity brak regulacji, który przyciągnął na ten rynek wielu oszustów oraz projekty z góry skazane na biznesową porażkę. Systemowe problemy samego ICO przypieczętowała trwająca od stycznia bessa na rynku kryptowalut, która sprawiła, że zainteresowanie zakupem tokenów dramatycznie spadło. Czy oznacza to zmierzch ICO i nadchodzącą zmianę w sposobie finansowania nowych projektów blockchainowych?

Od czego wszystko się zaczęło?

Warto przypomnieć, że pierwsze ICO odbyło się już w sierpniu 2013 r., mimo że sam termin Initial Coin Offering jeszcze nie istniał, zaś zbiórka odbywała się za pośrednictwem protokołu Bitcoina (dopiero w kilka miesięcy później Vitalik Buterin opublikuje pierwszą wersję white paperu projektu Ethereum). Projekt Mastercoin, obecnie znany jako Omni Layer, był pierwszą zbiórką funduszy na blockchain, dającą w zamian inwestorom cyfrowe tokeny. Wszystko jednak rozpoczęło się na dobre od ICO projektu Ethereum, którego platforma zrewolucjonizowała rynek emisji cyfrowych tokenów i do dziś jest bezwzględnie najpopularniejszym wyborem dla organizatorów ICO (ponad 3/4 istniejących projektów). Publiczna zbiórka na rozwój platformy Ethereum w formie sprzedaży tokenów ETH trwała 42 dni i zakończyła się 2 września 2014 r. z rekordowym wówczas wynikiem 31,5 tys. BTC, wartych wtedy ponad 14 mln dolarów. Wtedy zaczęto też powszechnie korzystać z określenia ICO (Initial Coin Offering), które nawiązywało swoją formą do znanego wszystkim inwestorom akronimu IPO (Initial Public Offering), oznaczającego pierwszą ofertę publiczną spółki debiutującej na giełdzie.

Niecałe dwa lata później, w czerwcu 2016 r. doszło do pierwszego i jak dotąd jednego z najpoważniejszych incydentów związanych z ICO - mowa o pamiętnym The DAO. Projekt ten był rozbudowanym smart kontraktem Ethereum, który podczas miesięcznej sprzedaży tokenów zebrał zawrotną sumę 11,5 mln ETH, wartych w tamtym czasie ponad 140 mln dolarów. Z powodu błędu w kodzie źródłowym smart kontraktu The DAO doszło do przywłaszczenia przez jednego z użytkowników 3,6 mln ETH (wówczas ok. 54 mln USD). Ze względu na to, że w społeczności nie było jednomyślności w kwestii tego jak zareagować na błąd The DAO, w październiku 2016 r. doszło do podziału sieci Ethereum na Ethereum Classic (które uznało błąd w kodzie i przywłaszczenie środków) oraz obecne Ethereum (cofające transakcje The DAO).

Od 2017 r., mimo niesmaku pozostawionego po The DAO, rynek ICO rozpoczął dynamiczny rozwój, poszerzając zakres projektów, wśród których coraz częściej na sprzedaż tokenów użytkowych decydowały się start-upy, oferujące produkty (najczęściej wizje przyszłych produktów) niemające nic wspólnego z technologią blockchain i rozwiązaniami opartymi o smart kontrakty, a jedynie szukające w ten sposób kapitału. Wtedy też inwestorzy rynku walut cyfrowych zaczęli postrzegać ICO jako łatwą inwestycję o wysokiej stopie zwrotu, często marginalizując duże ryzyko, nie tylko inwestycyjne - o czym w dalszej części artykułu. 

Reklama

Dziesięć najbardziej udanych ICO

Dziesięć najbardziej udanych ICO

Wykres, źródło: ICO Rating; opis: dziesięć najbardziej udanych ICO, pod względem zebranej kwoty

Co jest nie tak z modelem ICO?

Zanim przejdę do moim zdaniem najpoważniejszych problemów trapiących ICO, chciałbym wymienić zalety tego modelu finansowania. Publiczna sprzedaż tokenów w kilkanaście miesięcy odwróciła wieloletni paradygmat finansowania technologicznych start-upów, które dzięki ICO mogły oderwać się od utartej ścieżki, jaką wcześniej musiały przejść niemal wszystkie młode innowacyjne biznesy - szukania kapitału na rozwój u branżowych gigantów lub próby zainteresowania swoim pomysłem funduszy Venture Capital. Z oczywistych względów implikowało to pewną zależność, którą dość cieżko pogodzić z planami "naprawy świata". ICO dało start-upom zupełnie nowe narzędzia, będące ewolucją modelu crowdfundingowego - dzięki niemu to zwykli ludzie, przeciętni inwestorzy indywidualni mogli decydować o tym, czy dany projekt jest przyszłościowy i czy warto wesprzeć go własnymi funduszami, które pózniej zwrócą się z wielokrotnością. W dużym uproszczeniu można powiedzieć, ze ICO w pewien sposób zdecentralizowało sposób fundowania innowacyjnych i wartościowych start-upów, czyniąc z każdego inwestora indywidualnego swoisty fundusz VC w skali mikro.

Brak jakiejkolwiek kontroli i ram prawnych

Pierwszy problem z ICO jest dość skomplikowany, m.in. ze względu na to, że rozmaite jurysdykcje przynajmniej od kilku miesięcy pracują nad różnymi modelami prawnego określenia publicznych sprzedaży tokenów. Do przyjaznych dla ICO regionów można zaliczyć m.in. Maltę czy Singapur, zaś do liberalnych np. Kajmany. Co więcej, brak nadzoru nad ICO nie przez wszystkich inwestorów uznawany jest za wadę, gdyż oznacza on również brak procedur KYC (weryfikujących tożsamość) wobec inwestorów. 

Wciąż jednak w większości krajów ICO nie jest w żaden sposób prawnie uregulowane, co przyczyniło się do tak nagłej popularyzacji tego modelu zbierania funduszy - start-upy, które nie spełniłyby wymogów publicznej emisji swoich udziałów na regulowanym rynku, po prostu decydowały się na ICO, które wymagało mniejszego nakładu finansowego, a także dawało (nierzadko pozorną) niezależność od instytucji nadzorczych. Dokładnie z tego powodu ICO w ciągu kilku miesięcy stało się swoistym siedliskiem projektów skazanych na ekonomiczną porażkę lub wręcz obliczonych na nieuczciwe pozyskanie kapitału (tzw. scamy). Wg niepokojącego raportu firmy konsultingowej Satis Group z marca 2018 r., z wszystkich ówczesnych projektów ICO kapitalizowanych powyżej 50 mln dolarów, aż 81% nie miało czystych intencji wobec inwestorów, licząc wyłącznie na zgromadzenie kapitału, zaś jedynie 8% weszło na giełdy kryptowalut.

Reklama

Brak nadzoru nad emisjami tokenów sprawia również, że inwestorzy zawsze usytuowani są w relacji podrzędnej do emitenta - nie mają ściśle określonych praw, zaś ich możliwości dochodzenia roszczeń są ograniczone.

 Tokeny ICO z kapitalizacją powyżej 50 mln USD

Tokeny ICO z kapitalizacją powyżej 50 mln USD

(wykres 1, źródło: Satis Group)

Niejasny status: Tokeny użytkowe czy papiery wartościowe?

Emitenci tokenów w ramach ICO najczęściej definiują je jako tokeny użytkowe (ang. utility tokens). Robią to nie bez powodu, gdyż w innym wypadku musiałyby one być zaklasyfikowane jako papiery wartościowe (ang. equity securities), co w większości światowych jurysdykcji oznaczałoby wkroczenie w rynek regulowany, czego projekty ICO chcą uniknąć. Wg danych statystycznych portalu ICO Rating, ponad 75% start-upów decydujących się na ICO w 2018 r. posiadało jedynie pomysł na stworzenie projektu, nie dysponując produktem znajdującym się chociażby w fazie wczesnego rozwoju, nie mówiąc już o etapie MVP. Co więcej, dominująca liczba tokenów sprzedawanych w ICO nie ma żadnej funkcji, oprócz bycia jednostką własności, reprezentującą wartość, nabywaną przez inwestorów z wizją przyszłego osiągnięcia zysków. Brzmi znajomo? Jeśli tak, to zapewne dlatego, że jest to uproszczona definicja papieru wartościowego w rozumieniu udziału lub akcji. Oznacza to, że w większości przypadków inwestorzy podczas ICO nabywają papiery wartościowe, jednocześnie zwalniając emitentów z obowiązków, które ciążyłyby na nich na regulowanym rynku. To komfortowa sytuacja dla projektów ICO, w mniejszym stopniu zaś dla samych inwestorów, którzy mniej lub bardziej świadomie zrzekają się swoich praw.

W szponach popytu i podaży

Tokeny emitowane w ICO, jeśli już trafiają na publiczne giełdy cyfrowych aktywów (w III kwartale 2018 r. udało się to jedynie 4% wszystkich projektów), zaczynają wykazywać znaczną korelację z globalnymi trendami na rynku kryptowalut. Niska płynność na tych instrumentach, w połączeniu z nieregulowanym charakterem rynku, ułatwia również przeprowadzanie manipulacji cenowych, takich jak chociażby zorganizowanych akcji pump and dump. Same projekty nie dostarczają również żadnych rzetelnych danych fundamentalnych, nie są zobowiązane do publikowania sprawozdań finansowych, projekcji strategicznych, czy przeprowadzania audytów, często skupiając się jedynie na przekazach marketingowych.

Reklama

Wszystko to sprowadza się do dość istotnego problemu, jakim jest brak rzeczywistego powiązania notowań tokenu z kondycją i postępem rozwoju projektu. Skutkuje to obecnie dość powszechną sytuacją, w której tokeny zakupione podczas ICO notują znaczną stratę, podczas gdy sam projekt rozwija się i realizuje swoje cele. Wg ICO Rating, inwestorzy biorący udział w ICO organizowanych w trzecim kwartale 2018 r. obecnie notują średnią stopę zwrotu na poziomie -22%. Dla porównania, średnia stopa zwrotu z ICO przeprowadzonych w całym 2017 r. to ponad 116%. 

Fałszywe rekomendacje i agresywny marketing

Niemal cała branża ICO stoi na kruchym fundamencie napompowanego marketingu, próbującego sprzedać pomysł jako iluzję istniejącego produktu. W ciągu kilkunastu miesięcy powstały setki witryn internetowych w różnych językach, które tworzą rankingi ICO, najczęściej będące w rzeczywistości ukrytymi reklamami, projekty ICO są promowane za odpowiednią opłatą przez kryptowalutowych influencerów, youtuberów, zaś uczestnicy rynku za niemal nic niewarte tokeny, otrzymywane w ramach airdropu przed rozpoczęciem ich publicznej sprzedaży, gotowi są pisać pozytywne recenzje, przyznawać wysokie oceny i tworzyć iluzję wielkości i wysokiej jakości projektu. Skala agresywnego marketingu projektów ICO w mediach społecznościowych oraz w reklamach Google na początku 2018 r. stała się tak znacząca, że Facebook, Twitter i Google zdecydowały się na wprowadzenie ograniczeń reklam tego typu.

Wszystko to, skorelowane ze znacznym odsetkiem oszustw i projektów, które poniosły porażkę, odbiło się na powszechnej opinii o rynku ICO - wiele start-upów, dysponujących ciekawymi projektami, nie decyduje się obecnie na przeprowadzenie ICO m.in. ze względów wizerunkowych i w trosce o własną rzetelność w oczach inwestorów i klientów.

ICO dalej?

Mimo, że 2018 r. jeszcze się nie zakończył, możemy już stwierdzić, że gdyby nie dwa sztandarowe projekty (EOS oraz Telegram, ten drugi bez publicznej emisji), z których każdy zebrał znacznie ponad miliard dolarów, przebicie względem poprzedniego roku, w którym projekty ICO łącznie zebrały ponad 6,1 mld dolarów, nie byłoby tak imponujące. Panujący od początku roku trend spadkowy na rynku kryptowalut gasi również zapał inwestorów, coraz rzadziej szukających okazji inwestycyjnych w ICO. Coraz bardziej zauważalne jest również samoistne „cywilizowanie” się tego rynku - projekty z pomysłami niemającymi szans na ekonomiczne powodzenia nie są już w stanie zebrać wymaganych funduszy, zmniejsza się również liczba oszustw, zaś kolejne kraje próbują uregulować prawnie emisje tokenów. Czy ICO samo w sobie powoli odchodzi w zapomnienie? Z pewnością nie, czego najlepszym dowodem będzie jego swoisty renesans, w momencie potencjalnego przyszłego odwrócenia rynkowego trendu. ICO na pewno nie umrze, jednak z pewnością ulegnie, a w zasadzie już ulega, zmianom w kierunku emisji dających więcej praw inwestorom, co związane jest z nowymi formami sprzedaży tokenów, takimi jak STO oraz ETO. O nich jednak w kolejnym wydaniu magazynu FXMAG.

Masz ciekawy temat? Napisz do nas

Chcesz, żebyśmy opisali Twoją historię albo zajęli się jakimś problemem?

Masz ciekawy temat? Napisz do nas

Napisz do redakcji


Darek Dziduch

Darek Dziduch

Redaktor portalu FXMAG i wydawca magazynu Inwestor. Nagrywa na YouTube materiały edukacyjne, poruszając tematy związane przede wszystkim z inwestycjami, finansami osobistymi i gospodarką.

Obserwuj autoraTwitter


Reklama

Czytaj dalej