Globalny rynek akcji wszedł w czwarty kwartał z lekką zadyszką, ale historycznie końcówka roku dla rynku akcji była raczej pozytywna. W erze koronakryzysu zmianie uległy jednak rynkowe fundamenty. Od momentu reakcji banków centralnych na zapaść gospodarczą uzależnienie rynku od napływu taniego pieniądza drastycznie wzrosło. Kluczowe, z perspektywy globalnego rajdu ryzyka na rynku akcji, będą zatem decyzje monetarne, przede wszystkim w USA.
Jest to nic innego, jak stopniowe ograniczanie skali i tempa skupu aktywów, aż do wygaszenia programu luzowania ilościowego. Z perspektywy firm i rynków oznacza to mniejszy dostęp do taniego pieniądza, który w dużej mierze stoi za wycenami spółek z Wall Street. Już same oczekiwania na normalizację polityki monetarnej osłabiają rynek akcji, gdyż prowadzą do wzrostu rentowności długu, co z kolei zwiększa stopę dyskontową przyszłych przepływów pieniężnych firm notowanych na giełdach. Tym samym mniej uzasadnione stają się obecne wyceny (szczególnie w sektorze technologicznym), gdyż opierają się w dużej mierze na przyszłych, a nie obecnych zyskach.
Kwestia zacieśniania pojawiła się na rynku, ponieważ gospodarka systematycznie się odradza. To z kolei sprawia, że firmy są w stanie uzasadniać swoje wyceny dobrymi wynikami finansowymi. Na korzyść strony kupującej działa fakt, że na przełomie kwartałów globalny rynek akcji się skorygował, przez co łatwiej będzie o pozytywne reakcje na wyniki. O te wcale nie będzie jednak tak łatwo, gdyż poprzednie kwartały były bardzo dobre wynikowo, co zbudowało efekt wysokiej bazy.
Pomijając ten największy, Evergrande, kolejny koncern zwrócił się do inwestorów o przesunięcie terminu spłaty zobowiązań. W mojej opinii zaczyna to wyglądać na pewien strukturalny problem tamtejszego rynku i z uwagą będę śledził rozwój wydarzeń. Niezmiennie epidemia COVID19 stanowi zagrożenie, przy czym należy pamiętać, że obecnie ryzyko dużego wpływu na gospodarkę w znacznym stopniu wyszczepionych krajach jest relatywnie niewielka.
znajduje się w długoterminowym trendzie wzrostowym, a korekta z ostatnich tygodni powoli traci impet. Z punktu widzenia AT nie osiągnęła jeszcze skali przeceny z końca ubiegłego roku, która wynikałaby z równości korekt, co sprawia, że pojawia się ryzyko „zejścia” niżej przed ponownym ruchem w górę. Przy braku negatywnych szoków kurs ma szansę na koniec roku zbliżyć się do 4700 pkt. Z pewnością przeprawa nie będzie jednak prosta, gdyż na rynku rysuje się wiele czynników ryzyka.