Rosja jest czołowym producentem ropy naftowej na świecie. Uzależnienie państw Starego Kontynentu od importu ropy naftowej z Rosji jest znaczące (średnio około 30%) jednak zróżnicowane w zależności od kraju. W przypadku Polski jest to około 52% całości importu surowca do kraju.
Presja na wzrost cen surowców energetycznych rozpoczęła się wcześniej aniżeli w momencie eskalacji napięcia militarnego w Europie. Już pod koniec ubiegłego roku ceny gazu ziemnego, ale i ropy naftowej istotnie wzrosły reagując na manipulacje Gazpromu dotyczące przesyłu gazu z Rosji na Stary Kontynent. Rosyjski operator z niejasnych powodów zdecydował o ograniczeniu niemal do zera dostaw realizowanych gazociągiem jamalskim. Jak dotąd – mimo utrzymującego się zapotrzebowania po stronie europejskich partnerów - nie udało nie przywrócić poziomu dostaw z połowy 2021 roku.
Sytuacja na Ukrainie tworzy zaś potencjalnie nowe zarzewie kryzysu energetycznego na świecie,
w sytuacji, gdyby kraje Zachodu wprowadziły dotkliwe sankcje uderzające w rosyjską – ale i w odwecie także i światową – gospodarkę. Jak dotąd Stany Zjednoczone nie zdecydowały się natomiast na objęcie sankcjami rosyjskiego sektora energetycznego. J.Biden podkreślał przy tym konieczność ochrony obywateli USA przed społecznymi kosztami możliwego wzrostu cen paliw w wyniku eskalacji kryzysu energetycznego na świecie. Tym bardziej, iż europejska sieć gazociągów jest jednym z elementów sankcji gospodarczych (brak autoryzacji dla NordStream2).