Dziennik Gazeta Prawna informował w tym tygodniu, że Ministerstwo Finansów pracuje na przepisami dotyczącymi wymogami dla giełd kryptowalutowych, które mają również podlegać pod przepisy ustawy o przeciwdziałaniu praniu pieniędzy i finansowaniu terroryzmu. Przepisy te mają znaleźć się w ustawia wdrażającej unijną dyrektywę AMLD IV (Fourth Anti-Money Laundering Directive – czwarta dyrektywa w sprawie przeciwdziałania praniu pieniędzy). Czy stanowią zagrożenie dla bitcoina i innych kryptowalut.
Włączenie giełd kryptowalut i firm produkujących oprogramowania do zarządzania portfelami pod ustawę dotyczącą przeciwdziałaniu praniu pieniędzy i finansowaniu terroryzmu, przez niektórych może zostać odebrane jako atak na kryptowaluty. Należałoby ten ruch odczytać jednak jako dostrzeżenie przez ustawodawców wzrostu wagi rynku walut cyfrowych. Giełdy kryptowalutowe nie będą tutaj w żaden sposób deprecjonowane, ani uciskane większymi wymogami regulacyjnymi. Będą po prostu musiały stosować wobec swoich klientów środki bezpieczeństwa, które muszą stosować inne podobne instytucje. Będą musiały m.in. dokładnie analizować swoich klientów i zgłaszać odpowiednim organom podejrzane transakcje.
Objęcie rynku kryptowalut przepisami dotyczącymi przeciwdziałania praniu pieniędzy i finansowania terroryzmu wydaje się oczywistym krokiem z racji tego, że waluty cyfrowe, ze względu na anonimowość własności, stanowią idealne narzędzie do działań przestępczych, o czym niejednokrotnie informowały instytucje nadzorcze z Polski i Europy.
Rynek kryptowalut nie jest monitorowany w taki sposób jak rynek bankowy, dzięki czemu przestępcy mogą operować poza polem widzenia organów ścigania. Dodatkowo, transfery kryptowalutowe są dla nich znacznie wygodniejsze i bezpieczniejsze od korzystania z gotówki.
W kontekście prania brudnych pieniędzy możemy posłużyć się bardzo świeżym przykładem z Polski. Dotyczy on prania pieniędzy uzyskanych ze sprzedaży fikcyjnych faktur. Aby utrudnić wykrycie procederu przez Państwo, oszuści prali nielegalnie zdobyte środki pieniężne przy wykorzystaniu rynku kryptowalut, a konkretnie bitcoina. Dzięki temu uniemożliwili wykrycie osób przesyłających i otrzymujących środki pieniężne, wykorzystując anonimowość, jaką dają kryptowaluty.
Pozostaje tylko zapytać o to, czy przepisy związane z monitorowaniem transakcji kryptowalutowych będą wystarczająco ‘szczelne’, by zapobiec nielegalnej aktywności. Weryfikacją przestrzegania wymogów przez firmy zajmować się będzie Generalny Inspektor Informacji Finansowej (GIIF). Trudno jednak powiedzieć, czy nowe przepisy zapewnią mu wystarczające narzędzia do monitorowania wszystkich transakcji kryptowalutowych.
Czy brak anonimowości może osłabić pozycję kryptowalut?
Działania zmierzające ku zmniejszeniu anonimowości użytkowników kryptowalut sprawiają, że te zaczną tracić jedną ze swoich głównych zalet w oczach osób zainteresowanych korzystaniem z nich i lokowaniem kapitału na rynku walut cyfrowych.
To właśnie anonimowość wymieniana jest jako jeden z głównych przymiotów kryptowalut, który sprawia, że są one atrakcyjne dla pewnej części społeczeństwa, zniechęconej do pieniądza fiducjarnego. Czy osłabienie jednego z fundamentalnych walorów walut cyfrowych może wpłynąć negatywnie na wzrost ich popularności i ceny? Niekoniecznie. Wystarczy zwrócić uwagę na to, że wzrosty ceny bitcoina nie wyhamowały, pomimo tego, że na ten moment traci on inną ze swoich fundamentalnych zalet, czyli szybkość dokonywania transakcji/przelewów i niskie koszty takich operacji. Obecnie, w przypadku bitcoina ten argument możemy włożyć między bajki i jeśli ktoś chciałby dziś tanio przesłać rodzinie bitcoina w prezencie na święta, to nie załapie się na Boże Narodzenie. Szybkie i tanie przelewy umożliwiają obecnie inne kryptowaluty, ale to właśnie cena bitcoina, z racji jego popularności, dynamicznie rośnie.
jakieś 75zł opłaty za "przelew". Za pączka w #bitcoin raczej na razie nie zapłacimy... pic.twitter.com/OAjoCJ8J3W
— Przemysław Kwiecień (@PrzemekSNR) 15 grudnia 2017
Wśród podstawowych walorów bitcoina wymienia się decentralizację, ograniczoną podaż, anonimowość, oraz szybkie i małe koszty transakcyjne. Wydaje się, że tak naprawdę niepodważalną cechą, w przypadku ograniczenia anonimowości na rynku kryptowalut, pozostanie tylko pierwsza z nich. Oczywiście, ograniczona podaż bitcoina jest faktem, ale coraz częściej zwraca się uwagę na to, że argument ten osłabiają kolejne podziały łańcucha tej kryptowaluty, w ramach których powstają nowe monety (takie jak np. bitcoin cash, czy bitcoin gold). Większość z nich nie nadąża za popularnością klasycznego bitcoina, choć pojawiają się okresy, w których to właśnie te pochodne kryptowaluty zyskują jego kosztem. Z taką sytuacją mamy do czynienia obecnie w przypadku bitcoin cash, który mocno zyskuje na wartości przy spadającej cenie bitcoina.
Jeśli klasyczny bitcoin wciąż będzie utrzymywał swój dynamiczny trend wzrostowy przy dalszym osłabianiu jego fundamentów, to po raz kolejny da sceptykom argumenty do nazywania go bańką spekulacyjną. Jeśli bowiem kupujący wciąż będą argumentować swoje decyzje wymienionymi wyżej walorami bitcoina, to jego cena będzie opierała się na nierzeczywistych przesłankach, oderwanych od wartości wewnętrznej, co jest podstawowym kryterium bańki spekulacyjnej. Oczywiście, z drugiej strony pojawiają się argumenty, że funkcje bitcoina powoli przechodzą z dokonywania transakcji na rzecz przechowywania wartości, ale należy podchodzić do nich sceptycznie – jest to jednak temat na osobny materiał.