• Odbierz prezent
Czy Cyfrowe Waluty Banków Centralnych to ostateczna forma inwigilacji?
fot. freepik.com

Cyfrowe waluty banków centralnych, a dokładniej CBDC, dla nieobeznanej osoby mogą wywołać automatyczne skojarzenie z kryptowalutami pokroju Bitcoina czy Ethereum, które - choć zdobyły w ostatnich latach duży rozgłos, głównie wśród młodszego pokolenia - nadal są do pewnego stopnia egzotyką. Instrumenty te jednak nie mają ze sobą za wiele wspólnego, poza wykorzystywaną technologią. Gdy uwagę rynku przykuwają mocne wahania notowań BTC i ETH, banki centralne nieco na uboczu opracowują projekty, które są w stanie odmienić nasze życie gospodarcze na dobre. Ceną za nowy poziom wygody byłaby, jak to zwykle bywa, rezygnacja z kolejnej dozy naszej prywatności.

Jak to jest z tymi pieniędzmi?

Utarta definicja, wtłaczana w głowy młodych ekonomistów głosi, że pieniądz to każdy powszechnie przyjmowany ekwiwalent wartości, wyróżniający się również właściwościami tezauryzacyjno-oszczędnościowymi, szczególnie obecnie poddawanymi w wątpliwość. To oczywiste, że wizerunek króla, który trzymamy w ręce, sam w sobie nie niesie jakiejkolwiek wartości. Współczesny pieniądz jest podwartościowy – jego materialna wartość ogranicza się do marginalnej ceny papieru, na którym go nadrukowano. A jednak wszyscy zabiegamy o te bezwartościowe papierki. Szkopuł tkwi w tym, że wartość nadaje im instytucja, która za nimi stoi – bank centralny, będący poprzez swoje rezerwy gwarantem ich wartości.

Nie zawsze wyglądało to tak samo. Odejście od wymiany barterowej wiązało się z ewolucją różnorodnych form płatniczych: od kruszców szlachetnych, przez monety, aż po banknoty, które pierwotnie były poświadczeniami zdeponowania fizycznego złota u złotnika. Nowe czasy wymagały jednak nowych rozwiązań i na dobre oderwały pieniądz od jego fizycznej postaci w formie kruszcu. Wolumen operacji gospodarczych wzrastał wiele szybciej niż zasoby złota, które mogłyby go obsłużyć. Analogicznie sytuacja wygląda obecnie. Rewolucja komputerowa, a następnie internetowa, umożliwiła znacznie zacieśnienie więzów handlowych na całym świecie. Aktywność gospodarcza wystrzeliła – wszyscy chcą tylko szybciej i więcej. Obrót gotówką jest zbyt wolny, zatem sięgnięto po możliwości sieci, by przyspieszyć i ułatwić rozliczenia. Tutaj na dobrą sprawę moglibyśmy się zatrzymać.

Czego bowiem trzeba nam więcej? Mamy przecież zaawansowane systemy rozliczeń, a pieniądz bankowy poprzez plastikowe karty wypływa z naszego konta w zaledwie parę sekund po przyłożeniu do terminala. Okazuje się, że ciągle nam mało. Standardowe rozliczenia rynkowe zajmują dwa dni robocze, przelewy natychmiastowe wiążą się z dodatkowymi kosztami, a systemy bankowe mają ograniczoną przepustowość. Co więcej, niedoskonała infrastruktura informatyczna pozostaje ciągłym celem ataków. W tym właśnie miejscu do gry wchodzą Cyfrowe Waluty Banków Centralnych (CBDC – Central Bank Digital Currency), które mają stanowić nowy, ostateczny produkt ewolucji pieniądza. Przynajmniej do czasu, gdy nie stwierdzimy, że znowu trzeba nam czegoś więcej…

Artykuł jest dostępny dla czytelników magazynu FXMAG.

Chcesz uzyskać dostęp do artykułu?


Dawid Lesznik, CIIA

Doradca Inwestycyjny, Certified International Investment Analyst, Makler Papierów Wartościowych. Ekonomista, Head of Analysis w Squaberze oraz Investio, gdzie odpowiada za pion analityczny. Specjalizuje się w zagadnieniach z zakresu polityki monetarnej, analizy makroekonomicznej i finansów behawioralnych.

Przejdź do artykułów autora
Artykuły, które powinny Cię zaciekawić..
Zamknij

Koszyk