Po nudnych (w kontekście danych) dniach dziś w końcu kalendarz przykuwa uwagę. Za nami już wstępna inflacja w Hiszpanii (zaskoczenie w dół). Czekamy na dane z Niemiec (o 14:00). Po drugiej stronie Oceanu uwagę przykuje pierwszy szacunek PKB za I kwartał. Zanim zagłębimy się w świat danych postanowiliśmy podsumować obecny gry świata na rynku walutowym. Szczerze przyznajemy, że czekają nas rewizje - zarówno m.in. docelowej stopy procentowej w Polsce jak i prognozy EURPLN. Szczegóły wkrótce.
Krótki tekst o walutach. Co jest wycenione?
Oczekiwania rynkowe przebyły długą drogę od początku roku, co zresztą widać doskonale po krzywych terminowych. Apogeum stóp procentowych w Polsce ma nastąpić w ciągu roku, w USA w ciągu dwóch lat, a strefa euro będzie się ocierać o maksima "gdzieś" w okolicach 2024/2025.
W naszych dotychczasowych prognozach byliśmy ostrożni w zakresie EURUSD (spodziewaliśmy się deprecjacji kursu w pierwszej połowie roku) i scenariusz ten się realizuje. Ruch następuje jednak z większą siłą niż oczekiwaliśmy. Być może jest to nadmierne uproszczenie, ale w tym momencie ryzyko słabych wyników gospodarczych (duo słaby wzrost PKB, wysoka inflacja) pozostaje większe w strefie euro niż w USA. Dodatkowo, ciągłe widmo realizacji skrajnie negatywnego scenariusza dla Europy (gaz) nie jest zerowe, co pogarsza rozkład ryzyk. W konsekwencji Fed może przyspieszyć podwyżki stóp i kompensować ryzyka inflacyjne, EBC raczej wciąż pozostaje ostrożny (choć w zasadzie czerwcowe posiedzenie stało się "live" w zakresie pierwszej podwyżki stóp). W strefie euro - oprócz wspomnianych skrajnych ryzyk - żywe pozostają strachy towarzyszące w zasadzie każdemu z epizodów zacieśnienia polityki pieniężnej tj. rozszerzenie spreadów i fragmentacja strefy euro.
Zacieśnienie polityki pieniężnej toczy się globalnie w bardzo burzliwym otoczeniu. Jest duża szansa, że przez większą jego część towarzyszyć nam będzie risk-off (być może nawet spadające giełdy i majątek gospodarstw domowych są warunkiem sine qua non skutecznego zacieśnienia polityki pieniężnej w sytuacji, gdy rządy będą starały się osładzać konsumentom proces wzrostu stóp procentowych i cen). Nie widzimy na razie powodów, aby EURUSD odbijał w górę, zwłaszcza że ryzyko słabych danych ze strefy euro jest znaczące (dodajmy względnie słabszych niż w USA).
W tym otoczeniu złoty pozostawał do poniedziałku względnie stabilny w okolicach 4,60. Informacja o zakręceniu kurka z gazem wywołała regionalne risk-off, na których najbardziej ucierpiał PLN.
Obecnie znajdujemy się na poziomie 4,70
Polska nie jest wyspą i również (mimo tymczasowego wsparcia konsumpcją uchodźców, czy silną końcówką cyklu przemysłowego) nie oprze się trendom globalnym. Przed nami hamowanie. Hamowanie w warunkach rosnącej inflacji. RPP będzie kontynuować podwyżki stóp procentowych, jednak ich cena rośnie. Dość szybko tracimy wiarę, że uda się zrealizować miękkie lądowanie w 2023 roku. Uważamy, że RPP ma przed sobą jeszcze dosłownie kilka posiedzeń, na których bez zbędnych dylematów będzie mogła podnosić stopy procentowe. Później spowolnienie (oraz oczekiwane spowolnienie wywołane właśnie tymi podwyżkami stóp) będzie już na tyle ewidentne, że cykl się przerwie. Nasza prognoza stóp procentowych na poziomie 5,5% raczej nie zostanie zrealizowana.
Inflacja za szybko rośnie, a dane (będące lusterkiem wstecznym) są na razie za dobre, aby RPP zeszła ze ścieżki. Kluczowym czynnikiem jest tu czas (i filtrowanie się kolejnych szoków do gospodarki). Będzie on działał na niekorzyść kontynuacji cyklu podwyżek. Natura szoku inflacyjnego (dłuższy okres pogorszenia terms of trade), podobny co dla strefy euro zestaw ryzyk dla sfery realnej, coraz częstsze fazy risk off nie wróżą dobrze złotemu. Jeśli oczekiwana ścieżka podwyżek nie umocniła złotego, ich dostarczenie również nie pomoże. Nasze dotychczasowe prognozy umocnienia złotego do 4,40 do końca roku są zbyt ambitne. Będziemy je rewidować.