Artykuł z serii: "Piotr Kuczyński dla iWealth"
W komunikacie po posiedzeniu oczekiwano wspomnienia o terminarzu początku kończenia skupu aktywów. Spodziewano się, że początek tego procesu nastąpi w listopadzie. Właściwie tak też było, bo Powell powiedział, że początek ograniczania skupu nastąpi „gdzieś w tym roku”, co odczytano o 2-3. listopada (potwierdził to w końcu sam Powell), kiedy to odbędzie się następne posiedzenie FOMC. Powiedział też, że skup Fed ma zamiar zakończyć do końca 2022 roku, co było zgodne z oczekiwaniami.
pokazujących, gdzie lokują oni początek procesu podwyższania stóp procentowych. Był nieco bardziej „jastrzębi”, bo zgodnie z poprzednim należało oczekiwać podwyżki stóp w styczniu 2023, a teraz przesunęło się to na grudzień 2022. Oczywiście ta zmiana była praktycznie bez znaczenia, ale jednak dolara umocniła (reszta rynków jak piszę wyżej nie zareagowała). Ważne były też w wypowiedziach Powella dodatkowe stwierdzenia. Przede wszystkim zabezpieczył się mówiąc, że decyzja Fed będzie zależeć od sytuacji na rynku pracy (a wielu analityków twierdzi, że te wrześniowe dane będą słabe). Powiedział też to, co od początku było według mnie oczywiste, że sytuacja wynikająca z ewentualnego bankructwa chińskiego dewelopera Evergrande, nie będzie groźna dla Wall Street. To mogło uspokoić tych, którzy niepotrzebnie się tej sprawy obawiali.
Widuję w komentarzach opinie mówiące o tym, że trwające już dwa tygodnie umocnienie dolara do euro jest też wynikiem problemów Evergrande, co jest według mnie nieporozumieniem. Dolar zyskiwał, dlatego że publikowane w minionym tygodniu dane o sprzedaży detalicznej w USA, indeksy Philly Fed i NY Empire State były wręcz doskonałe, a czekano przecież na środę 22.09, kiedy to kończyło się dwudniowe posiedzenie FOMC. Poza tym 24.09 Fed zrobi publiczne wydarzenie, podczas którego dyskutowane będą problemy popandemicznej gospodarki. Dolarowi pomagała też korekta na rynku akcji (ucieczka do bezpiecznej przystani). Nie widać jej jednak było w piątek na obligacjach amerykańskich, co sygnalizowało, że niepokój na rynkach nie jest wielki. Dopiero w poniedziałek ceny obligacji wzrosły (rentowności spadły), ale nie były to duże zmiany.
Bardzo dobre amerykańskie dane makro według części inwestorów zwiększały prawdopodobieństwo bardziej „jastrzębiego” stanowiska FOMC. Według mnie nie do końca tak było, bo korekta na Wall Street pomagała „gołębiom” w Fed. Ta „jastrzębiość” była jednak bardzo umiarkowana (więcej o tym powyżej), ale dolara dodatkowo przez chwilę (tylko w środę, bo w czwartek już tracił) umocniła. Najwyraźniej przez noc inwestorzy zmienili zdanie i z „jastrzębiego” Fed zrobił się „gołębi”. Trochę kpię, ale faktem jest, ze gracze często zachowują się irracjonalnie.
Nie jest tajemnicą, że Fed całkiem świadomie pomaga we wzroście indeksów giełdowych. 60% rodzin amerykańskich posiada wprost lub przez fundusze akcje, a im są one droższe tym większy jest „efekt bogactwa”, co sprzyja wydawaniu pieniędzy i pomaga gospodarce.
Niewątpliwie to właśnie umocnienie dolara na rynkach globalnych szkodziło złotemu, który już przedtem mocno tracił. Przypominam, że problemy złotego rozpoczęły się od konferencji Adama Glapińskiego, szefa NBP, w czwartek 16.09. Kursy rosły wręcz błyskawicznie, a kurs EUR/PLN pokonał tak długo broniony poziom 4,60 PLN. Zapewne RPP jest zadowolona, bo przecież chciała mieć słabego złotego. Ale inflację ta przecena zwiększy. Nawiasem mówiąc Węgry po raz czwarty w tym roku podniosły stopę procentową – z 1,4 na 1,65%. Poniżej bardzo wymowna grafika z Bankier.pl. Teoretycznie (bo mogło znowu zostanie przełożone pod byle pretekstem) szkodzić mogło złotemu też to, że 22. września odbędzie się posiedzenie Trybunału Konstytucyjnego pod przewodnictwem Julii Przyłębskiej (TK) w sprawie wyższości prawa polskiego nad europejskim. Poza tym 26.09 kończył się ważność koncesji TVN, a w mediach pojawiają się niepokojące enuncjacje mówiące o tym jak bez zmiany prawa można nakazać zmianę akcjonariatu TVN.
co było nieco dziwne skoro wtedy rósł kurs EUR/USD, a nastroje na giełdach akcji były bardzo dobre. Widać było, że nasza waluta jest w niełasce. Po wysłuchaniu uczestników sporu TK przełożył posiedzenie na 30. września, a wieczorem TVN dostał w końcu koncesję (z uchwałą, która miała zasłonić klęskę rządzących) to mogło złotego nieco umocnić, ale spadek EUR/USD na to nie pozwolił. Dopiero wzrost EUR/USD w czwartek zaczął naszą walutę bardziej umacniać, co nie zmieniło niekorzystanego dla naszej waluty obrazu rynku..
Na GPW w piątek indeksy trzymały się blisko poziomu neutralnego, ale w ostatniej godzinie sesji, kiedy ustalany był kurs rozliczenia wrześniowej linii kontraktów na WIG20, indeks zanurkował i zakończył sesję jednoprocentowym spadkiem. W poniedziałek sesja rozpoczęła się tak jak na innych parkietach – dwuprocentowym spadkiem WIG20. Potem też dopasowaliśmy się do zachowania innych giełd. WIG20 stracił 2,59% i wrócił w objęcia flagi, z której wybicie w końcu sierpnia dało sygnał kupna. Tak to jest, jeśli fundusze w niewłaściwym momencie postanowią pognać indeksy na północ.
Sygnał kupna znikł, ale zakładałem, że szybko powróci. Tak stało się już w środę. We wtorek nasz rynek odstawał od tego, co widzieliśmy na innych giełdach europejskich. Można powiedzieć, że GPW zachowała się tak jak Wall Street. WIG20 ruszył na północ, ale od połowy sesji już się osuwał kończąc dzień zwyżką jedynie o 0,25%. To, co nie udało się we wtorek udało w środę, kiedy to po 30 minutach sesji WIG20 zyskiwał ponad półtora procent i zakończył dzień zwyżką o 2,46% wracając nad wsparcie w okolicach 2.300 pkt., które przedtem przełamał.
Po prostu nasz rynek poszedł śladem innych giełd europejskich i kontraktów na S&P 500. Był jednak nadal dużo słabszy, co zaowocowało nawet zabarwieniem się WIG20 na czerwono w trakcie sesji. Mało tego, indeks, mimo doskonałego początku sesji na Wall Street, już nie wrócił nad kreskę i zakończył sesję spadkiem o 0,58%. Plusem było tylko to, że utrzymał się nad wsparciem.